Paweł i Anna Żółtowscy


Elżbieta z Żółtowskich Wężykowa

Byłam najmłodszą z trzech córek i chyba najbardziej rozpieszczoną przez Rodziców. Ojciec nasz, który był dla mnie uosobieniem pewności, siły i rozsądnego działania, praktycznie nie był w stanie odmówić żadnym moim prośbom! Jednak wychowywano nas starannie i wiedziałam, że są granice, których przekraczać nie wolno.

Byłam bardzo dumna, że jest taki przystojny i młodo wygląda (pamiętam Jego roześmiane tak bardzo niebieskie oczy, gdy uczył mnie tańczyć walca), a moje przekonanie, że wszystko potrafi i wszystkiemu zaradzi przetrwało z małymi wyjątkami do wieku dorosłego.

Czasy się zmieniały, nasz dom warszawski z dużym ogrodem zmienił się w 1945 r. w mały sublokatorski pokój w Krakowie, a dostatekw trudności dnia codziennego. Mogłam podziwiać Rodziców, ich zdolność do zorganizowania nowego sposobu życia 1 zarobkowania i zachowania równowagi umysłu; było to trudne szczególnie po wyjeździe dwóch starszych córek na Zachód. Ojciec nasz był wymagający dla siebie i dla nas, ale wybaczał potknięcia i błędy młodego wieku. Jedyną rzeczą, której nie mógłby przeboleć, to brak wiary w Boga, a także brak patriotyzmu. Powoływał się zawsze na całą działalność swego ojca Stanisława, matki Marii z Sapiehów i całej Rodziny Żółtowskich przeciw germanizacji w Wielkopolsce, a także na osobę swego wuja kardynała Adama Stefana Sapiehę, łączącego w sposób doskonały służbę Bogu i Narodowi. Kontakty z wujem Kardynałem bardzo się zacieśniły, gdy zamieszkaliśmy w Krakowie. Miałam wrażenie, że papa miał w Nim duchowego Ojca i doświadczonego, serdecznego przyjaciela.

Do końca długiego życia papa interesował się bardzo aktywnie polityką, historią, a także po części socjologią i filozofią. Czytał ogromnie dużo, znajomość trzech języków (niemieckiego, angielskiego, francuskiego) rozszerzała możliwość wyboru ciekawych pozycji i znakomicie ułatwiała słuchanie zagranicznych radiostacji. Z niektórych ciekawszych artykułów zagranicznych gazet, czy interesujących Go książek robił sobie pisemne recenzje, potrafił dawać własne, interesujące komentarze. Lubił dyskusje na wszystkie poważne tematy, podczas których oboje zapalaliśmy się tak ogromnie, że mama musiała interweniować! Bardzo lubił ludzi młodych jako patrzących na rzeczy prosto, bez pewnych naleciałości, nabytych uformowań, spontanicznych; lecz na dyskusje o polityce nieodmiennie udawał się co piątek do p. Stefana Stablewskiego(też Wielkopolanina), gdzie mógł spotkać osoby różnej profesji zbliżone do niego wiekiem i wiedzą; nazywaliśmy ich po cichu „strategami”!. Rodzice moi do późnych lat życia spędzali wakacje chodząc po Tatrach, urządzając wycieczki w okolicach Rabki, wreszcie robiąc duże spacery po Krakowie. Pamiętam jak papa mając lat 70 mama 61 szli sobie piechotką z Poronina na Jaszczurówkę (Zakopane) i dalej do doliny Olczyskiej. To się nazywa kondycja fizyczna!!

Na zakończenie muszę wspomnieć, że Ojciec nasz często wracając myślą do odzyskania Niepodległości przez Polskę po I wojnie mawiał, że życzy nam, następnym pokoleniom przeżyć to, czego On w 1920 r. doświadczył: „Spełniło się to o czym śniły pokolenia, a co do niedawna wydawało się niezniszczalnym marzeniem. Uczucie pokrzywdzenia, zepchnięcia na drugi plan, uzależnienia od obcych, wymazania z ludzkiej pamięci ustąpiło miejsca świadomości odzyskania Wolności, godności ludzkiej oraz pełnej odpowiedzialności za dalsze losy Kraju. Rota Konopnickiej nie była przesadą w oddawaniu uczuć i nastrojów wypełniających w owym czasie nasze dusze i serca”.

Mama, której dobroć i wrażliwość na ludzkie losy winny by zawsze dla nas wzorem, była osobą niezwykle inteligentn o różnorodnych uzdolnieniach. Szkół wyższych nie kończył ale jak żartowaliśmy z papą tytuł „magistra” powinna był posiadać! Współtworzyła prace magisterskie z filologii angielskiej (co do francuskiej nie mam pewności); nazywało się to „korekta”! Pracowała w Akademii Umiejętności (pierwsza w życiu prac w wieku ok. 50 lat), robiła tłumaczenia na 3 obce języki bardzo wprawnie. Zdumienie budziła różnorodność dziedzin, szczególnie ścisłych, jeśli chodzi o terminologię. Pamiętam prace z dziedziny prawa, filozofii, medycyny, ichtiologii czy wreszcie jakiś niezwykły tekst o budowie oka muchy!

Była w stanie tłumaczyć na polski dodatkowo z dwóch czy trzech języków, czyli z pięciu, sześciu języków tłumaczyła na polski.

Czytała ogromnie dużo, interesowało ją wszystko. Pamięć miała wyjątkową; mówiło się, że jeżeli w encyklopedii hasło potraktowane jest zbyt krótko lub w ogóle go brak, to wystarczy zapytać mamę – na pewno będzie wiedziała!

Potrafiła cieszyć się wszystkim; pamiętam wiosną mówiła „No, dzień już dłuższy trzeba wypatrywać ptaków, a na tej płaczącej wierzbie już widzę pączki, trzeba koniecznie pojechać za miasto – ziemia na pewno pachnie …”

marzec 1995

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *