Grażyna Mikłaszewicz
„Wytworzyć w licznej rodzinie taki poziom moralny, że dla każdego, który jej nazwisko usłyszy jest ono synonimem prawości, to niezwykle wysoka kwalifikacja. Może najwyższa, na jaką rodzina jako taka zasłużyć sobie może” pisał Jan Żółtowski, ziemianin wielkopolski. Wypowiedź ta pozostaje do dzisiaj naczelnym wyznacznikiem wartości dla każdego ze współcześnie żyjących członków rodu Żółtowskich.
Nie dalej jak w minionym tygodniu raz jeszcze utwierdzili się w tym przekonaniu. Jak zwykle chętnie i gromadnie stawili się na swój kolejny zjazd, który odbył się w podsuwalskich Wigrach.
…polski my naród, polski ród
– Nigdy nie lekceważymy obowiązku spotkań – twierdzi Rafał Żółtowski z Korycina, członek Zarządu Związku Rodu Żółtowskich i jeden z głównych „sprawców” wigierskiego zamieszania.
– Bagatela, zjechało ponad dziewięćdziesiąt osób – podkreśla, iż do dobrego tonu należy pokazanie się z dziećmi, wnuczętami, a nawet podopieczną zwierzyną.
Rafał z Korycina, z wykształcenia doktor nauk medycznych, nie lubi mówić o sobie – farmaceuta. Woli więc tradycyjne określenie aptekarz.
– Trzeba choć trochę poznać historię rodu Żółtowskich, by zrozumieć sens i potrzebę, naszego dążenia do integracji – podkreśla.
… bronić będziemy ducha
Pierwszym, który jasno to dostrzegł był już dziś nieżyjący Zbigniew ze Skierniewic. To on w początkach lat 90, zafascynowany zapałem dla historyczno-bibliofilskich poszukiwań młodego Michała z Łodzi, miał stwierdzić: „Teraz, gdy wszyscy się podzielą, my przynajmniej pokażmy, że można się jednoczyć”.
I stało się. W 1992 roku doszło do reaktywowania Związku Rodu Żółtowskich, którego historia sięga zrębów tego stulecia. W 1903 bowiem, staraniem co znaczniejszych członków rozległej familii, został zarejestrowany Związek Rodzinny gałęzi Wielkopolskiej Żółtowskich.
Na zew „Ogończyka” – herbu Żółtowskich odpowiedział jeden z najmłodszych przedstawicieli rodu, wspomniany Michał z Łodzi, rocznik 1971. Student historii Uniwersytetu Łódzkiego, rozmiłowany w genealogii i heraldyce, postanowił przywrócić blask rodzinie.
…skąd nasz ród
Młodzi i zdolni bywają wybrańcami bogów. Chłopak z Bałut podzielił ich los. Niewinna kąpiel wakacyjna gdzieś pod Ostródą, była ostatnią w życiu 23-latka.
– Michał już od dziecka wykazywał żywe zainteresowanie historią, a ze szczególną pasją podchodził do heraldyki. Na długo przed wstąpieniem na uniwersytet zaczął poważnie studiować historię rodu Żółtowskich – ojciec Wacław opowiada o tygodniach spędzonych w bibliotekach oraz o wizytach składanych przez syna Żółtowskim rozsianym po całym kraju.
– Nie bał się trudów, nie wiedział co to zmęczenie. Osobiście odnalazł ponad 2,5 tysiąca ludzi, którzy noszą nasze nazwisko. Wszystko z myślą o własnej książce. Dokończyliśmy ją wspólnie z żoną Elżbietą. To jest hołd złożony naszemu synowi – pokazuje zielone okładki „Genealogii rodu Żółtowskich” wydanej właśnie w tym roku.
Z publikacji wynika, że za pierwszego, w pełni udokumentowanego protoplastę rodu Żółtowskich można dopiero uznać Piotra z Żółtowa, żyjącego w okolicach 1500 roku, choć wcześniejsze źródła jako datę zaistnienia rodu podają nawet poczatek XIV w.
…zwycięski szczep piastowy
Jedno jest pewne, pierwsi Żółtowscy nie tyle z urodzenia, co ze względu na prawość ducha i czynu, losy swe spletli z piastowską dynastią panujących. To nie przypadek, iż Władysław Herman i Ziemowit, książe mazowiecki właśnie Żółtowskich naznaczył na piastunów swych męskich potomków.
– Ale i późniejsze pokolenia, pieczętujące się Ogończykiem, mają swoją, nie mniej znaczącą, kartę w historii Polski – podkreśla Andrzej Ludwik z Warszawy, reprezentujący pierwotną, wielce rozbudowaną gałąź płocką rodu Żółtowskich.
Andrzej Ludwik jest prawdziwym hrabią, poczętym jako piąte,najmłodsze dziecko ze związku hr. Andrzeja Piusa Ż. i Wandy ks. Światopełk-Czetwertyńskiej. Od momentu zarejestrowania Związku Rodu Żółtowskich w Skierniewicach piastuje funkcję prezesa.
– Ojciec w 1941 zginął w Oświęcimiu, mnie przyszło walczyć w powstaniu warszawskim. Uciekłem z transportu podczas przymusowej wywózki do Pruszkowa, odtąd musiałem sobie radzić sam – urywa.
Powojenna Polska programowo nie hołubiła ziemian, a hrabiów wręcz tępiła. Odczuł to na własnej skórze, gdy chciał podjąć studia.
– Zwrócilem się bezpośrednio do Bieruta, otrzymałem odpowiedź negatywną.
Na szczęście z domu wyniósł znajomość czterech języków obcych. W szwajcarskich liniach lotniczych SA to znaczyło więcej niż cztery klasy szkoły podstawowej zaliczone przez pierwszego w powojennej Polsce prezydenta.
– W SAS przepracowałem większość życia – Andrzej Ludwik i jego przesympatyczna żona Zofia z Lipskich herbu Grabie, dawno już pogodzili się z myślą, że odejdą bezpotomnie.
…nie będzie Niemiec pluł nam w twarz
Rozmowa z prezesem odkrywa cały szereg wątków ważkich w historii rodu Żółtowskich. Nie kto inny, jak właśnie Ogończyki przeciwstawili się w Wielkopolsce znienawidzonej przez Polaków germanizacyjnej HAKACIE.
To Żółtowscy, zawsze bardzo bliscy ideałom narodowo-chrześcijańskim, w dobrym znaczeniu tego słowa, w XIX i XX wieku, jak żaden polski ród, otrzymali aż sześć tytułów nadanych przez papieży.
Nikt dziś nie policzy, ile maleńkich serc dzieci z Zamojszczyzny uratowała przed faszystowskim zniemczeniem Róża Żółtowska, rodzona siostra Andrzeja Ludwika, poślubiona ordynatowi Zamojskiemu.
Nie wiadomo też do końca, czy kości tylko trzech męskich potomków rodu Żółtowskich kryją zbiorowe mogiły Katynia, Charkowa i Miednoje?
…duch będzie nam hetmanił
Żółtowscy dziś szacują swoją familię na około 3 tys. członków. Zdecydowana większość mieszka w Polsce, choć od końca XIX wieku rozprzestrzeniła się po całym świecie emigracyjna gałąź rodu, skupiająca w sobie poszczególna odnogi jednego z bardziej rozrośniętych polskich drzew genealogicznych.
– Nie ustajemy w nawoływaniach za Ogończykiem – mówi Rafał z Korycina. Jego zdaniem, na Suwalszczyźnie i Mazurach mieszka jeszcze co najmniej paru Żółtowskich.
Dlaczego nie zgłosili dotąd akcesu do rodzinnego klanu, nie wiadomo. Pozostaje pytanie, kiedy?
„Gazeta Współczesna”, 19 czerwca 1998 r.