Portrety – Związek Rodu Żółtowskich


Reportaż Telewizji Szczecińskiej 2002 roku. Oprac. Wiesława Piećko

Reportaż przedstawia początki historii Związku, przebieg XI Zjazdu w Pobierowie w 2002 roku, zawiera też osobiste wspomnienia gospodarza zjazdu – dr. Mieczysława Żółtowskiego ze Szczecina. Przedstawiamy poniżej obszerne fragmenty jego wypowiedzi.

[Mówi dr Mieczysław Żółtowski:]

Ród Żółtowskich pochodzi z ziemi płockiej. Założycielem był podobno piastun Bolesława Krzywoustego. Bolesław Krzywousty jest pochowany w katedrze płockiej. Pojechaliśmy nawet zobaczyć wieś, z której się wywodzili Żółtowscy. Wieś nazywa się Żółtowo, znajduje się między Płockiem a Sierpcem. Drugą ważną gałęzią rodu, wywodzącą się też z ziemi płockiej, jest gałąź poznańska. Nasz herb to Ogończyk.

Ja z moim nazwiskiem to nie miałem jakoś szczęścia – nie miałem pochodzenia robotniczego ani chłopskiego, tylko ziemiańskie, a to było źle widziane. W związku z tym mój start życiowy był w pewnym sensie mocno utrudniony. Maturę zdałem w roku 1950 w Płocku, w jednej z ważniejszych szkół średnich w Polsce – „Małachowiance”. Złożyłem swoje dokumenty – wiedziałem, że nie mam dobrych papierów – w Akademii Medycznej w Gdańsku. Nie zostałem dopuszczony do egzaminu.

Wróciłem do Płocka. Chyba z miesiąc byłem jakimś urzędnikiem, papierkowa praca bardzo mnie nużyła. Zostałem nauczycielem szkoły czteroklasowej pod Płockiem. Oczywiście, przygotowanie moje było żadne, ale pochodzenie już miałem inteligenckie, co było lepsze. I z tym pochodzeniem papiery złożyłem w Warszawie w 1951 roku. Egzamin zdałem, ale na studia dostać się nie mogłem z powodu braku miejsc. Zawiadomiono mnie, że moje papiery zostały wysłane do Akademii Szczecińskiej i zostałem tam przyjęty. Tak się zaczął Szczecin.

Mogę jeszcze tylko powiedzieć, że mój brat na studia się nie dostał, poszedł do kopalni, tam zachorował, żył pięćdziesiąt trzy lata, zmarł. Brat mej żony zginął w kopalni, drugi został ranny. Takie to były czasy.

Pierwszy zjazd, założycielski, odbył się w Skierniewicach (1992), drugi, ważny, już taki prawdziwy, był w Zajączkowie (1993). Tam Żółtowscy poznali się, zrobili program, ułożyli statut i powstał związek z prawdziwego zdarzenia. Wydajemy „Kwartalnik” – w nim przedstawiamy „wszystkie nasze dzienne sprawy”. Powstała jakby duża rodzina, sympatyczna rodzina. Są to ludzie przeważnie mądrzy, uśmiechnięci, łagodni, mili – tak mi się przynajmniej zdaje – spotykający się z sympatią. Porodziły się wręcz przyjaźnie, prawie że rodzinne. Cieszymy się widząc, jak nasze pociechy zdają maturę, idą na studia, cieszymy się, jak ładnie tańczą, jak się dobrze uczą. Jest to związek – powiedziałbym – rodzinny. O, tak bym go nazwał.

Jeżeli się spotykamy, to staramy się na początku spotykać tam, skąd nasze korzenie. A więc Płock, Poznańskie – w zeszłym roku byliśmy w Poznańskiem.

Udało mi się, może nie tylko mnie, zorganizować ten Zjazd Rodu Żółtowskich po raz pierwszy na Ziemiach Zachodnich. Tu ich goszczę, będę się cieszył, jeżeli rozjadą się stąd zadowoleni, jeżeli to zostanie im w pamięci jako miłe, dobre spotkanie. Ale ten rozjazd też jest bardzo sympatyczny, bardzo miły, rodzinny, koleżeński, taki z dużą dozą – może przesadzam – nawet miłości. My tych wszystkich Żółtowskich kochamy – po prostu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *