Moja piękna i mądra Teściowa Janina

Zdjęcie ślubne Kazimierza i Janiny Żółtowskich z 1937 roku
Zdjęcie ślubne Kazimierza i Janiny Żółtowskich z 1937 roku

Moja Teściowa to kobieta, która oprócz rodzonej mojej mamy zrobiła na mnie największe wrażenie. Janina Żółtowska, ur. 1914 roku, z domu Felner, żona Kazimierza Żółtowskiego, matka mojego męża Kazimierza juniora.

Była, bo już nie żyje (zmarła w 1993 roku) niezwykle mądrą i piękną kobietą. Gdy ją poznałam, była już osobą starszą. Mojego męża urodziła mając 39 lat. Wcześniej miała już pięć córek: Irenkę, Aleksandrę, Alicję, Annę i Marię, bardzo więc pragnęła syna. Gdy urodził się Kazimierz, była szczęśliwa. Potem, po dwóch latach, w 1955 roku urodził się drugi syn Andrzej.

Bardzo serdecznie byłam przyjęta do rodziny przez nią i jej męża. Pamiętam do dziś słowa, które powiedziała w dniu naszego ślubu: „Elżuniu, jesteś już nasza!” Te słowa, zwłaszcza wypowiadane przez przyszłą teściową do młodej 21-letniej dziewczyny, były bardzo budujące i co ważne potrzebne. Rodzinę męża polubiłam i pokochałam wraz z jej zaletami i wadami.

Z Teściową lubiłam prowadzić długie rozmowy, dzięki którym szybko poznałam całą rodzinę. Opowiadała o swoich bardzo szczęśliwych młodych latach i rodzinnych przodkach. Chodziła na bale z bratem Wacławem Felnerem. Pięknie opisywała współczesną przedwojenną modę. Uczestniczyła także w kółkach dla kobiet, które przygotowywały młode dziewczęta do prowadzenia gospodarstwa domowego.

Po ślubie w 1937 roku z Kazimierzem Żółtowskim zajmowała się prowadzeniem gospodarstwa rolnego po rodzicach w Józefowie koło Kutna i męża w Wiktorynie koło Kutna.

Mama męża doznała w swoim życiu zarówno wiele smutku, jak i radości. W czasie wojny małżonków Żółtowskich wysiedlono z gospodarstwa. Zamieszkali w wynajętej wielorodzinnej kamienicy bez wygód. Teść, by utrzymać rodzinę, pracował na kolei. Należał do AK i zajmował się konspiracją pod pseudonimem „Szabelka”. Choroby dzieci, rodziców, strata córki trzyletniej Alicji, śmierć swojej mamy, wywiezienie siostry Stanisławy do pracy w Austrii (gdzie zmarła), musiała dzielnie znieść. Po wojnie teściowie wrócili na swoje gospodarstwo.

Mama zaczęła tworzyć dom od początku. Ale nie było jej dane długo cieszyć się szczęściem. Została sama z małymi dziećmi na dużym gospodarstwie po skazaniu męża za kułactwo i wywiezieniu do pracy w kopalni. Obowiązkowe dostawy płodów rolnych w tym czasie rujnowały niejedno gospodarstwo rolne, a władze komunistyczne często posługiwały się różnymi podstępnymi metodami do skompromitowania i oskarżenia. Teściowie pomimo trudności finansowych i nakłaniania ich do przystąpienia do spółdzielni rolnych nie poddali się namowom.

W wieku 13 lat zmarła pierworodna córka Irenka. Bardzo przeżyła stratę ukochanego dziecka. W tym samym czasie odszedł także jej ojciec. Mimo tych bolesnych przeżyć musiała się pozbierać, by móc wychowywać pozostałe dzieci. Duży nacisk kładła na wykształcenie dzieci. Nauczyła ich miłości do ludzi i ojczyzny, śpiewając z nimi patriotyczne pieśni, szacunku do pracy i odpowiedzialności za swój los i rodziny. Umiała dyplomatycznie rozwiązywać różne sporne sprawy. Bardzo cierpiała, gdy ktoś ją zranił.

Miałam szczęście uczestniczyć w ważnej rodzinnej uroczystości, tj. 50. rocznicy ślubu moich teściów. Odnowienie rocznicy zawarcia małżeństwa odbyło się w kościele, w Łąkoszynie, w sierpniu 1987 roku. Teściowie stanowili piękną i kochającą się parę. Moja córka Agnieszka miała wtedy pięć lat. Otrzymała w tym dniu z rąk Babci piękny jej zaręczynowy pierścionek, z domieszką białego złota i grafitowym oczkiem jako jedyna wnuczka Żółtowska. Agnieszka była dumna z tego wyróżnienia.

Uwielbiałam spotkania rodzinne w święta i imieniny u Mamy. Było gwarno i wesoło, a dyskusjom i czasem śpiewom nie było końca. Mama pomimo słabego już zdrowia większość posiłków przygotowywała sama. Lubiłam zapach ciasta drożdżowego. Gotowała smacznie. Pamiętam, gdy pewnej Wigilii zjawiliśmy się trochę później (wcześniej dzieliliśmy się opłatkiem u moich rodziców). Nikogo z dzieci jeszcze nie było, a Ona siedziała taka smutna. Odzyskała radość, gdy nas zobaczyła. Bardzo kochała swoje wnuki: Marka, Małgosię, Janusza, Wojtka, Agnieszkę i Tomka. Miała dobre z nimi relacje. Interesowała się ich postępami w nauce. Lubiła z nimi rozmawiać na różne tematy. Była wyrozumiała dla ich młodzieńczego buntu.

Brakuje mi rozmów z Mamą. Jej mądrego spojrzenia na otaczającą rzeczywistość. Ktoś powie, że teściowa to kobieta zazdrosna o syna, niezwykle zaborcza. Moja Teściowa Janina Żółtowska obala ten mit. Potrafiła sobie zjednać i polubić, a nawet pokochać młodą dziewczynę i zrozumieć ją.

Teraz, gdy ja zostanę teściową, jestem pewna, że moja Teściowa będzie dla mnie wzorem postępowania.

Synowa Elżbieta Żółtowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *