Tajemniczy dramat w Kopaszewie


Obrazki z życia polskiej wsi

Z dziecięcych lat pozostała mi w pamięci emocjonująca i tajemnicza historia, którą opowiadał nam Ojciec. Dopiero po kilku dziesiątkach lat, po przeczytaniu Wspomnień mojej ciotki Marii z Kwileckich Żółtowskiej z Jarogniewic, udało mi się odtworzyć i zrozumieć główny jej wątek.

W odległym o 20 km od mego rodzinnego Czacza dworze, w Kopaszewie, w XIX w. mieszkali Koźmianowie, a później Chłapowscy. Ostatni właściciel, Mieczysław, był znanym gospodarzem i społecznikiem. Został za to rozstrzelany na rynku w Kościanie razem z innymi zakładnikami. Był to akt przemyślany. Po zakończeniu kampanii wrześniowej Niemcy wprowadzili krwawy terror na zagrabionych terenach.

Historia, którą chcę opisać, jest trudna do osadzenia w czasie. Wiem tylko tyle, że w końcu XIX wieku, w kopaszewskim dworze remontowano posadzkę w salonie i natrafiono na zwłoki młodej kobiety w balowej sukni, z obciętą głową. Wywołało to w okolicy zrozumiałą sensację. Tajemnicę wyjawił umierający proboszcz jednej z poznańskich parafii. Zrobił to dopiero na łożu śmierci, gdyż zagrożono mu, że straci życie, jeśli tę tajemnicą ujawni wcześniej.

Pewnej nocy obudziło go wejście do sypialni czterech zamaskowanych panów w wieczorowych strojach. Kazali mu szybko się ubierać, po czym zawiązali oczy i wyprowadzili na ulicę, gdzie czekała kareta zaprzężona w parę koni. Ksiądz został do niej wprowadzony z zawiązanymi oczami. Nie tracąc przytomności umysłu, starał się zapamiętać bieg wypadków.

Przez dłuższy czas kareta jechała po gładkiej szosie, ale po kilkunastu kilometrach dało się wyczuć, że nawierzchnia jest ułożona z „kocich łbów”. W Wielkopolsce kładziono je we wsiach i miasteczkach w celu zmuszenia jadących do ograniczenia prędkości. Powtórzyło się to jeszcze. Ksiądz się domyślił, że były to przejazdy: pierwszym razem przez wieś Stęszewo, a drugim przez miasteczko Czempiń. Na koniec konie zatrzymały się przed gankiem niewielkiego dworu, a księdza wprowadzono do domu, gdzie zdjęto mu przepaskę z oczu. Zobaczył rzęsiście oświetlony salon, a w nim kilku zamaskowanych mężczyzn oraz młodą kobietę. Celem tego wszystkiego był sąd nad nią. Ustalono skład trybunału, który po naradzie wydał wyrok śmierci. Zasłonięto prowizorycznie jeden z rogu salonu, ustalono fotel dla księdza, a młodej osobie dano możliwość spowiedzi.

Potem wniesiono na środek pokoju pieniek, kobieta położyła na nim głowę, a jeden z obecnych uderzeniem topora ją odciął. Na tym kończy się relacja starego księdza.

Spróbujmy dzisiejszemu czytelnikowi dać prawdopodobne wytłumaczenie tej historii.

Mój Ojciec przypisywał to zdarzenie działaniu „karbonariuszy”1. Określenie to jest obecnie mało zrozumiałe. Pod tą nazwą przez długie lata kryła się tajemnicza, rewolucyjna działalność jakiegoś stowarzyszenia. Karbonariuszami nazywano obozujących w lasach pracowników wypalających węgiel drzewny. Wśród nich ukrywali się rewolucjoniści. Południowa część Włoch była zagrabiana kolejno przez różne państwa, których rządy dbały o własny interes, a zaniedbywały potrzeby ubogiej ludności. Gdy podniosły się żądania o poprawę losu, a nawet zbrojne powstania przeciw obcym rządom, wkroczyły armie i z wielką bezwzględnością tępiły wszelki opór. Trwało to jeszcze za czasów Napoleona i wtedy służący w jego armii Polacy poznali ten ruch. Trzystu z nich przeniosło go do Francji i później do Polski.

Członkowie konspiracji składali przysięgę na ścisłe przestrzeganie tajemnicy. Głównym hasłem była walka z absolutyzmem, zrównanie warstw społecznych, wprowadzenie rządów konstytucyjnych, antyklerykalizm itp. Niektóre założenia były wspólne z masonerią. Najintensywniej karbonaryzm działał w latach 1830-1831, potem doprowadził do „Wiosny Ludów” w Europie, a idee jego odżyły w Młodej Polsce.

Michał Żółtowski z Lasek


1 Patrz: Encyklopedia PWN – „Karbonaryzm”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *