I słychać wokół postękiwania jak ze zdartej płyty: „…święta, święta – i po świętach…”
Postękiwania? A jakże? Tu boli żołądek, tam wątroba po raz piąty z rozpaczy na boki się przewraca, a ile woreczków żółciowych najchętniej na lewe strony by się powywracało!
O bolących brzuchach to już nie ma co mówić – żadne kiszki dziś marsza nie grają, tylko podrygują w rozpaczliwych konwulsjach!
Każdy się przed świętami uroczyście zarzeka, że: żadnego obżarstwa, żadnego opychania się, żadnego przejadania stert kiełbas, mięsa, jaj i słodkości!!!
Cóż, przychodzą święta i tak po troszku, trochę tu, trochę tam, za chwilę torcik, potem babeczka, porcja ( nieduża ) galaretki, odrobinka lodów, jakieś jajeczko, bo zostało ze śniadanka, odrobinka majoneziku, przyszedł szwagier, no to po malutkim, może do tego coś na ciepło, jakaś porcyjka galaretki z nóżek, o, a tej szyneczki jeszcze nie próbowaliśmy – pychota, no, ale goloneczką to chyba nie pogardzisz. Za chwilę podwieczorek, kawka, herbatka, a może zimne piwko, wiesz, mamy pyszny serniczek, a szarlotka, wprost delicje, mówię ci, jeszcze kawałek?
No, gdyby jeszcze trochę zasmażką polać… To cytat z kabaretu OTTO? Bynajmniej! posłuchajcie, to w naszych wszystkich domach to samo!
Jeszcze co odważniejsi lub ci, którzy się w porę zreflektowali, wytknęli nosy za drzwi i wyszli na mały spacerek. Ale po powrocie… No cóż, wiadomo!
Wesołych Świąt i smacznego jajka!
Idę coś przekąsić, niestety…