Kolekcjonerka

W styczniu 1945 roku społeczność małego miasteczka odzyskała wolność po długich latach okrucieństw i terroru. Gdy przeszedł wojenny front, na ulicach, skwerach, w ogrodach, pozostały ślady dwóch walczących ze sobą armii w postaci sprzętu wojskowego oraz różnego rodzaju niewybuchów. Było tego ogromne ilości: łuski po nabojach, pociski, granaty i inne niebezpieczne przedmioty, niosące kalectwo, a nawet śmierć.

To był nowy, dziwny, przerażający świat, świat żelastwa stworzony przez człowieka przeciwko człowiekowi, miał jeden cel – unicestwić, zabić. I teraz zagrażał najmłodszym członkom społeczności. Dzieci ogarnął przemożny pęd do zbieractwa śmiercionośnych eksponatów. Tak właśnie narodziło się koszmarne współzawodnictwo; kto szybciej, kto więcej, zanim dorośli nie uprzątną tego złowrogiego złomu – wyścig z czasem.

W biednej dzielnicy małego miasteczka w tym zawodnictwie pierwsze miejsce zajął dwunastoletni chłopiec i jego rówieśnica. Dzieci starały się zdobyć jak najwięcej różnego rodzaju niewybuchów. Dziewczynce trudno było współzawodniczyć z chłopcem, któremu pomagali koledzy, ją zaś traktowali z wyższością, uważając, że jak to dziewczyna nie utrzyma niczego w tajemnicy i wcześniej czy później ujawni sekret przed swoimi koleżankami. W swoim „arsenale” dziewczyna miała jaskrawopomarańczowe metalowe ciężkie pudełko, które usiłowała otworzyć. Lecz pomimo wielu wysiłków podważania ostrymi narzędziami, tłuczenia młotkiem nie udało się otworzyć tajemniczego pudełka. Postanowiła przeznaczyć je na wymianę, dodając żółte pręty, podobne do makaronu, które przy paleniu wydawały odrażający odór i trudno było je ugasić. Była zainteresowana czarnymi workami z czarną zawartością, które miał chłopiec.

Do transakcji jednak nie doszło. Chłopiec miał inne plany. Postanowił wysuszyć worki. W tym celu położył je na fajerkach kuchennego pieca. Wybuch wstrząsnął całym parterowym drewnianym domem. Rozdzwoniły się naczynia kuchenne, z okien kuchni wyleciały szyby. Wydawało się, że ściany domu drgają konwulsyjnie. Po paru minutach zaległa zupełna cisza. Po piecu kuchennym został tylko gruz, a chłopiec z ciężkimi obrażeniami twarzy i rąk trafił do szpitala. Miał dużo szczęścia – nie stracił wzroku.

Przerażona dziewczyna swoje eksponaty ukryła w pobliskim schronie, uprzytomniła sobie bowiem, że wybuch, jaki spowodowała zawartość czarnego worka, będzie niczym w porównaniu z wybuchem złości matki, gdy ta znajdzie jej „skarby”.

Zresztą przeszła jej zupełnie ochota na tego typu zbieractwo, które przestało ją definitywnie interesować.

Dopiero po latach zrozumiała, że miała ogromne szczęście – uniknęła kalectwa, a może i śmierci.

ANNA NOWOTNA LASKUS z domu Żółtowska