Pożegnanie Stefana Żółtowskiego z Warszawy

ŚP. Stefan Żółtowski zmarł 23 lutego 2017 roku przeżywszy 89 lat

Żegnamy osobę nam najbliższą, kochanego męża, ojca, dziadka i pradziadka. Żegnamy Go też w imieniu jego siostry Rysi, nieobecnej tu
z powodu stanu zdrowia.
Dziękujemy wszystkim za tak liczną obecność, rodzinie, znajomym bliższym i dalszym.
Tata miał długie i piękne życie, choć przypadło ono na trudne lata i było naznaczone ciężkimi chwilami. Trudno je zawrzeć w kilku zdaniach.
Szczęśliwe dzieciństwo w majątku Sobowo w kochającej się rodzinie przerwane zostało brutalnie przez wojnę. Jego lata młodzieńcze, to czas okupowanej Warszawy i jej dramatu. Z okien kamienicy na Złotej widział zagładę getta. Do końca życia nie mógł się z tym pogodzić. W przeddzień Powstania Warszawskiego stracił w ulicznej akcji starszego brata Andrzeja. Dramat i zniszczenie ukochanego miasta były dla niego trudne do zaakceptowania. Słowo ojczyzna nigdy nie przybierało u niego górnolotnych form. Stronił od patriotycznych uroczystości i uniesień. Powojenna rzeczywistość nie zawsze była dla niego łaskawa. Odnalazł w niej miejsce jako mądry lekarz. Pracował dużo i do końca życia. Ale co najważniejsze stworzył z Mamą kochającą się rodzinę. Przeżyli razem szczęśliwie 55 lat.
Był człowiekiem rodzinnym i troskliwym, cieszył się każdą chwilą spędzoną z najbliższymi.
To dzięki niemu udało się nam stworzyć w Podkowie Leśnej miejsce gdzie gromadzili się wszyscy na rozmowach, przy stole i na spacerach. Liczne wnuki, a potem i prawnuki były jego wielką radością. Do końca dbał o ich przyszłość i edukację. Był człowiekiem otwartym, ciekawym świata i ludzi, nie bojącym się współczesności. Na starość odkrył bogactwo świata Internetu i nowych technologii.
Ukochane książki z łatwością zamieniał na ebooki. Miał dar zjednywania sobie ludzi, był towarzyski i dowcipny. Jego życie dopełniały pasja podróżowania, gra z brydża i łowiectwo, czego do końca życia trochę się wstydził.
To wszystko, to już czas przeszły. Pozostawił po sobie jednak dobre imię i pamięć.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *