Kochany Dziadziu
Bardzo Dziadzi za list jego dziękujemy i obiecujemy mu zarazem że będziemy się starać o ile możności dobre cezury we wszystkiem a zwłaszcza w łacinie i greczyźnie mieć, w drugim półroczu. Bardzo nam było smutno jak dowiedzieliśmy się że tak bardzo źle z Polakami ale jeszcze mamy w Bogu nadzieję że się szczęśliwie skończy, a postanowiliśmy sobie mocno do tych wszystkich kłopotów które Dziadzio teraz mieć musi nigdy się więcej nie przyczynić i przeciwnie zawsze mu tylko radość i pociechę sprawić. Życie nasze jak zawsze bardzo tu jest jednostajne, mało też mam co pisać, chyba to że teraz na zapusty dni kilka wolne, a dla nas wielki spacer, a potem teatrzyk i podobne zabawy.
Kończę bo nic tu nie mam nowego do napisania i całuję kochanemu Dziadzi rączki, zostając jego przywiązanym wnukiem.
Jaś Żółtowski
7 marca 1886 Kalksburg
Kochany Dziadziu
Bardzo Dziadzię przepraszam , żem już tak długo do niego nie pisał, ale przeszłą jak i pozaprzeszłą niedzielę u stryjka Józia w ……….. przepędziliśmy i zatem i czas do pisania listów całkowicie lub też częściowo straciliśmy. Jakeśmy wczoraj u stryjka byli, przyjechał był z panią Krasińską, która zdaje mi się w Zakopanem mieszka, a teraz jadąc wraz z synem do Szwajcaryi i Włoch, dni kilka w Wiedniu przepędziła, i korzystając z sposobności, tutaj wstąpiła i Zamoiskich do parloiru zawołała. Przed kilku dniami profesora naszego się spytałem jak w ogóle cezury nasze w tem miesiącu będą, aby módz Dziadzię trochę przestrzedz nim je dostanie. Więc Dziadzio nie uwierzy, gdy mi powiedział że nie mam się co obawiać i że jeżeli i teraz jeszcze bardzo dobre może nie będą to przecież widzi że teraz wiele pilniejsi jesteśmy.
Nie chcąc Dziadzi długim listem męczyć a sam wiele czasu nie mając, kończę całując kochanemu Dziadzi rączki i zostaję Jego przywiązanym wnukiem.
Jaś Żółtowski
28.3.1886
Prusse
Monsieur le Comte
Marcel Żółtowski
Czacz
Kochany Dziadziu
Ponieważ już Wielkanoc się zbliża, a my od Dziadzi na list mój odpowiedzi nie mamy kazali nam po raz drugi słów kilka do Dziadzi napisać z zapytaniem czy przyjedziecie i kazali zarazem Dziadzię poprosić aby z odpowiedzią nie zwlekał, aby się podłóg listu Dziadzi zastosować można. Czas tu się raptownie zmienił. Gdy ostatni list do Dziadzi pisałem tylko troszkę deszcz popadywał i bardzo jeszcze było ciepło. W tym tygodniu tymczasem bardzo stało się zimno, ustawicznie deszcz pada a wczoraj nawet i śnieg padał i tak mocno że chociaż zdaje mi się mrozu nie było, lekko ziemię przykrył.
Całuję kochanemu Dziadzi od siebie i od Izia rączki i zostajemy jego przywiązanymi wnukami
Jaś Żółtowski
Kalksburg 16 kwietnia 1886
Kochany Dziadziu
Bardzo Dziadzie przepraszam że do niego już od tak dawna nie pisałem ale z najlepszą chęcią nic znaleźć nie mogłem, coby Dziadzię w jaki bądź sposób interesować mogło. W tych dniach Dziadzio zapewne cezury nasze dostanie albo może już dostał. Są one więcej podług całego półrocza niż podług ostatniego miesiąca, odpowiadają zatem dosyć cezurom z pojedynczych miesięcy. O tem co nam w liście swoim ostatnim (za który mu bardzo dziękujemy) donosi to jest że rząd dobra chce wykupić już, przedtem wiedzieliśmy, a dowiedzieliśmy się od kilku z wyższych klass, którym wolno jest niektóre gazety trzymać. Lecz spodziewamy się że plan ten nigdy uskutecznionym nie będzie.
Bardzośmy się ucieszyli dowiedziawszy się z listu Dziadzi że ma zamiar na Wielkanoc do nas przyjechać, zwłaszcza że mamy sobie także więcej niż kiedykolwiek przeszłego Roku rzeczy do kupienia, gdyż tego Roku jeszcze w Wiedniu nie byliśmy oprócz tego razu kiedy nas Pani Zamojska do siebie wzięła a i wtedy nic sobie nie chcieliśmy kupić żeby przypadkiem tem nie zrobić jej niewygody. Bardzo Dziadzi za jabłka dziękujemy które zawsze dostajemy i które doskonale nam smakują. Ciągle jeszcze czytam „ogniem i mieczem” bo tutaj tylko jest jedna godzina na tydzień do czytania zaczynam wtedy dopiero trzeci tom i mało mam nadziei skończyć przed wakacjami. Nadzwyczaj mi tu czasami tęskno bo od początku Roku, przeszło pięć miesięcy nikogo jeszcze z domu nie widziałem. Zresztą tego roku wydaje mi się że tu przyjemniej zwłaszcza dlatego że jesteśmy w wyższej dywizyi, więc już trochę jesteśmy wolniejsi. Między końcem pierwszego a początkiem drugiego półrocza było kilka dni wolnych używaliśmy je żeby zrobić dalsze wycieczki a przez nie nadzwyczaj kasa moja spadła, trzeba kolej żelazną i obiad płacić, i wszystko wydać musiałem, miesięczną pęsyję i to com sobie był uzbierał.
Całuję kochanemu Dziadzi rączki i zostaję Jego przywiązanym wnukiem.
Jaś Żółtowski
21.2.1886 r. Kalksburg