Tag: Nr 97

  • Wesołego Alleluja!

    Wesołego Alleluja!

    Z okazji nadchodzących Świąt Wielkiej Nocy,
    składamy wszystkim członkom Związku Rodu Żółtowskich
    oraz sympatykom Związku,
    najserdeczniejsze życzenia,
    pogodnych, słonecznych świąt, a przede wszystkim dużo, zdrowia,
    abyśmy mogli w jak największym gronie spotkać się na tegorocznym jubileuszowym Zjeździe.

    Prezes Związku wraz z Zarządem

  • XXX lat Związku Rodu Żółtowskich

    Jubileusze mają to do siebie, że wywołują wspomnienia i refleksje. Już 30 lat mija jak grupa entuzjastów noszących nazwisko Żółtowski spotkała się w Laskach w dniu 7 czerwca 1992r., a następnie zorganizowała Zjazd Założycielski w Skierniewicach 6 września tegoż roku. Zjawiło się 36 osób, a efektem ich pracy była rejestracja Związku Rodu Żółtowskich, jako stowarzyszenia zwykłego w Urzędzie Wojewódzkim w Skierniewicach w dniu 7.04.1993. Pierwszym Prezesem został Andrzej Ludwik z Warszawy, który pełnił tę funkcję przez 2. kadencje. W roku 2000. jego miejsce zajął Rafał z Korycina, by po pracowitych 3. kadencjach w roku 2012. oddać Związek w moje ręce .
    Jak każdy „żywy organizm” Związek ulegał zmianom związanym z odchodzeniem jego aktywnych, a nawet,- ośmielę się powiedzieć, charyzmatycznych członków. Niewątpliwy wpływ wywarła śmierć Michała z Lasek, będącego osobą silnie nas integrującą, niezależnie od tego, kim byli nasi antenaci. Dziś łączy nas Kwartalnik, który niebawem osiągnie 100. wydanie oraz coroczne Zjazdy, których formuła przez cały ten czas się nie zmieniła. Dzięki tytanicznej pracy Wacława i Elżbiety z Łodzi ukazały się dwa wydania „Genealogii”, wspomagaliśmy wydawnictwo książek Michała z Lasek , odbyliśmy pielgrzymkę do Watykanu w Roku Rodzin i spotkaliśmy się z Ojcem Świętym Janem Pawłem II, patronowaliśmy konkursom Tradycji Szlacheckiej w Waplewie Wielkim, ufundowaliśmy pamiątkową tablicę w kościele w Mochowie. Nieubłagany los zabrał nam większość założycieli Związku, którzy odeszli do Pana, inni zacni członkowie opuścili nasze szeregi z sobie wiadomych, zapewne istotnych powodów – bardzo nam ich brakuje. Nie pozostało to bez wpływu na kondycję Związku, który dziś boryka się głównie z brakiem osób młodych, chcących kontynuować dzieło poprzedników. Bogata dokumentacja zgromadzona przez Andrzeja Mieczysława oczekuje na należne jej miejsce i opracowanie. Niewątpliwą wartością jest utrzymywanie wzajemnych kontaktów, a niekiedy i wzajemna pomoc, podzielenie się życzliwym słowem, pamięć o żyjących i tych, którzy odeszli. Dokąd zmierzamy? – na to pytanie odpowie nowo wybrany Zarząd, gdyż najbliższy Zjazd wyłoni władze na kolejną kadencję. Pandemia koronawirusa nie sprzyja kontaktom osobistym, staramy się zachowywać racjonalnie, kontaktujemy się telefonicznie i elektronicznie – nie sprzyja to zacieśnianiu wzajemnych relacji ale próbujmy utrzymać choćby te, które wypracowaliśmy w ciągu trzydziestolecia. Do zobaczenia wkrótce, gdy tylko sytuacja w kraju na to pozwoli.

    PREZES ZWIĄZKU RODU ŻÓŁTOWSKICH
    MARIUSZ ZE SZTUMU

  • 22-26 CZERWCA 2011 r.
    XX ZJAZD ZWIĄZKU RODU ŻÓŁTOWSKICH
    RUMUNKI – DĘBOWA GÓRA

    Relacja z XX Zjazdu napisana do kwartalnika nr 63 przez Bogusię z Białej, zatytułowana była „JUBILEUSZ JAK Z BAJKI”. Tak też było. Zjazd przygotowany był znakomicie, do czego przyczyniło się wiele osób, a nad wszystkimi pomysłami czuwał Prezes Rafał. Powstała wspaniała wystawa fotograficzna, na zdjęciach odnajdowały się osoby uczestniczące w naszych dwudziestoletnich spotkaniach. Przygotowanie wystawy nie było łatwą sprawą, bowiem wyszukiwanie zdjęć z dwudziestu lat i opisanie osób będących na nich, to mrówcza praca. Do tak perfekcyjnego Zjazdu przyczyniło się wiele osób. Prezes Rafał z Korycina czuwał nad wszystkim, aby nic nie umknęło uwadze.
    Mieszkaliśmy w hotelu „Dębowa Góra” nad jeziorem, na terenie Gostynińsko-Włocławskiego Parku Krajoznawczego. W środę, pierwszego dnia pobytu przyjechali prawie wszyscy uczestnicy Zjazdu.
    W czwartkowy pogodny dzień Bożego Ciała udaliśmy się do kościółka w Łącku. Po procesji poszliśmy do znanej stadniny ogierów, co niewątpliwie bardzo ucieszyło naszą rodową miłośniczkę koni, Agnieszkę z Wrocławia.
    Czwartek, to tradycyjnie dzień na zebranie ogólne w czasie którego podejmowane są ważne decyzje naszego Związku. Dyskutujemy nad interesującymi nas tematami. Bożena Wanda, promuje książkę „Żółtowscy z Godurowa”. Na sali jest obecna autorka, Izabela Broszkowska z domu Żółtowska.
    Jest już piątek i wyruszamy na wycieczkę. Mochowo – tutaj znajduje się gimnazjum imienia generała Edwarda Żółtowskiego, urodzonego 18.03.1775 r. O tej historycznej postaci usłyszeliśmy dużo ciekawych informacji.
    Oglądamy pobliski kościół pod wezwaniem św. Marcina, który ma ciekawą historię i architekturę. Zatrzymujemy się na chwilę, koło przydrożnego znaku drogowego „Żółtowo”. Te ziemie nadał książę mazowiecki Ziemowit naszym przodkom w XV wieku. Niestety nikt o nazwisku Żółtowski tu nie mieszka. Następnym przystankiem był Skansen Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. Ta zaimprowizowana wioska z młynem wodnym, karczmą i zagrodami z Mazowsza, tworzyła sielską atmosferę. Okolica skansenu bardzo nam się podobała, zwłaszcza, że odbyliśmy jeszcze przejażdżkę wozami zaprzężonymi w konie.

    W sobotę udajemy się na mszę św. za Ród Żółtowskich do Katedry Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny.
    Podczas uroczystej kolacji następuje wręczenie medali imienia Michała Żółtowskiego z Lasek. To zaszczytne uhonorowanie otrzymali: Andrzej Ludwik z Warszawy, i pośmiertnie Zbigniew ze Skierniewic i Michał z Łodzi. Wręczane były także medale honorowe wraz z dyplomami i medale pamiątkowe.
    Było bardzo uroczyście, u wielu było widać wzruszenie.
    Rozpoczęła się uroczysta kolacja i tańce. A w niedzielny poranek czas na pożegnania.
    Zobaczymy się za rok.

    Kicia, Krystyna i Bronek z Niemiec, Bożena-Wanda
  • ROK 2012 r.
    XXI ZJAZD ZWIĄZKU RODU ŻÓŁTOWSKICH
    CIECHOCINEK

    Ciechocinek kojarzy się z tężniami, solankami i uzdrowiskami. Jesteśmy zakwaterowani w centrum miasta w hotelu Pałac Targon.
    W tym roku obecność uczestników Zjazdu jest szczególnie ważna, gdyż jest to Zjazd sprawozdawczo-wyborczy. Obecny Prezes Rafał podsumował swoją działalność i zgodnie z obowiązującym regulaminem ustępuje z funkcji prezesa po czterech latach działalności. Po głosowaniu prezesem zostaje Mariusz ze Sztumu.
    Poprzez głosowanie zostaje zmniejszona liczba członków zarządu do dziewięciu osób. Przedstawieni zostają wybrani członkowie zarządu.

    Uczestnicy Zjazdu w Ciechocinku

    Odczytano pozdrowienia od osób niemogących przyjechać na Zjazd. To miło, że duchem są z nami. Następnie przedstawiają się nowo przybyłe osoby, które zostały serdecznie powitane. Jedziemy na wycieczkę do Bydgoszczy. Musimy zdążyć wrócić na transmisję otwarcia Euro 2012 i meczu Polska-Grecja. Spóźnienia kibice nie wybaczyli by!
    Po drodze zatrzymujemy się w Ostromecku w zespole pałacowo-parkowym. Stuletni park i dwa pałace robią na nas wrażenie. Przewodnik wycieczki pan Wojciech, bardzo ciekawie opowiada historię dotyczącą budowy i rozbudowy pałaców.
    Wjeżdżamy do Bydgoszczy, miasta ze specyficznym klimatem. Czterystutysięczne miasto położone jest z dala od dużych zakładów przemysłowych, w pobliżu cudownych Borów Tucholskich. Bydgoszcz ma wiele perełek architektonicznych. Kościół pod wezwaniem świętych Marcina i Mikołaja, gmach Opery Novej i Spichlerze nad Brdą. To miasto zwiedzającym kojarzy się także z zawieszoną na linie rzeźbą linoskoczka, przechodzącego przez rzekę.
    Czas wracać do Ciechocinka, bo kibice piłkarscy zaczynają się niepokoić. Z tego też powodu uroczysta kolacja rozpoczyna się nieco później. Finał meczu, to remis 1:1.
    Na uroczystą kolację otrzymujemy od pana Krzysztofa ogromny chleb z herbem i pyszny tort. Pyszności te powstały w Jego zakładzie. Drugą niespodzianką był Wiesław z Chicago, który wkroczył na salę w stroju z egzotycznej podróży i teraz fotografował się z wieloma osobami, było bardzo zabawnie.
    W czasie sobotniej mszy św. za Ród Żółtowskich ksiądz proboszcz powiedział dużo pięknych, wzruszających słów o tak zacnym rodzie.
    A wieczorem, a wieczorem organizujemy ognisko, pieczone kiełbaski i pogaduchy, jak to przy ognisku.
    Niedziela, to nic, że się rozstajemy, to tylko na chwilkę – na rok.

  • 18-22 CZERWCA 2014 r.
    XXIII ZJAZD ZWIĄZKU RODU ŻÓŁTOWSKICH
    SZAFLARY

    Do Szaflar, miejsca położonego u stóp Tatr przyjechało sporo osób, zważywszy, że niektórzy mieli daleko. W czwartkowe święto Bożego Ciała mieliśmy okazję podziwiać, pięknie, kolorowo, ubrane w góralskie stroje osoby idące w procesji. Dzieci także ubrane były w regionalne, odświętne stroje. Haftowane koszule, kwieciste spódniczki, wyszywane koralami i cekinami gorsety, spodnie z parzenicami. W pewnym momencie zobaczyliśmy znajome dwie twarze, ubrane także w góralskie stroje. Te piękne góralki, to Mirella z córką Martą. Jak udało im się zdobyć stroje? Niespodzianka fantastyczna.
    Po południu zebranie członków Związku. Zbliża się dwudziestopięciolecie powstania naszego Związku, dlatego zaczynamy zastanawiać się, jak długo będziemy trwać. Dyskutowaliśmy nad sposobami zachęcenia młodzieży do współpracy na rzecz Związku. Wiemy jedno, będziemy nadal pracować tak, abyśmy trwali następne dziesięciolecia.
    Na spotkanie zaproszony był pan Jarosław, historyk-pasjonat, który w zajmujący sposób opowiadał o historii Szaflar i okolic.
    O poranku w piątek udajemy się na mszę św. w intencji Rodu Żółtowskich, polecając Bogu nasze rodzinne prośby o łaski i opiekę.
    Na Zjazd udało się przyjechać Wiesławowi z Chicago i już wiemy, że przygotował dla nas niespodziankę. Jedziemy autokarem zamówionym przez Wiesława do Limanowej, gdzie mieści się Jego firma „Gold Drop”. Oprowadza nas opowiadając o działalności firmy i zawodowych sukcesach.
    Z Limanowej udajemy się do Pasierbca, Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia. Jest tam Droga Krzyżowa, którą stworzył miejscowy proboszcz, pozyskując hojność sponsorów – jednym z nich jest Wiesław. Zaproszono nas do Domu Pielgrzyma, mogliśmy odpocząć i posilić się.
    To nie koniec niespodzianek Wiesława. Przy kolacji, przygrywała nam do tańca góralska kapela.

    kapela góralska

    Kolacja przygotowana z pysznych mięs, także sponsorowana przez Wiesława. Byliśmy bardzo miło zaskoczeni, przy tańcach góralskich i wspaniałym jedzeniu zabawa była „pyszna”.
    Następnego dnia rano wyjeżdżamy do Krakowa. Po dotarciu na miejsce musieliśmy dopełnić formalności na wejście do komnat królewskich.
    Myślę, że każdy z nas choć raz był w Krakowie i zwiedzał komnaty królewskie. O cudach tam oglądanych, można pisać nieskończenie, Bogusia, w kwartalniku nr 74,75 opisała je bardzo szczegółowo.


    W powrotnej drodze do ośrodka, Mariusz urządził nam quiz. I tak rozbawieni, ale i zmęczeni, całodzienną wyprawą, pełną wrażeń, jesteśmy na miejscu. Mamy jednak siłę, by spotkać się przy ognisku. Jest miło, bo możemy spokojnie porozmawiać, a jeśli ktoś lubi piosenki harcerskie, to nie ma problemu. To był cudowny dzień.
    W niedzielę, niestety rozjeżdżamy się do domów, przy pożegnaniach umawiamy się na następny zjazd.

  • 29 MAJA – 6 CZERWCA 2013 r.
    XXII ZJAZD ZWIĄZKU RODU ŻÓŁTOWSKICH
    PIECZYSKA


    Ośrodek „Żagiel”, znajduje się w Pieczyskach nad Zalewem Koronowskim. Ośrodek, który wynaleźli, sprawdzili i zarezerwowali, to Mariusz ze Sztumu i Kalina z Torunia – okazał się doskonały. Personel uprzejmy i troskliwy, reagujący na każde nasze życzenie.
    W kwartalniku Nr 70,71 napisany przez Bogusię tekst ze Zjazdu „Spotkanie w Felix VVallis” miał podtytuł: „Naród, który nie zna swojej przeszłości, umiera i nie ma przyszłości”. Bardzo trafne porównanie skierowane do Nas, do naszego Związku. Tworzymy przez trzydzieści lat naszą historię, bo przez te długie lata nawiązaliśmy przyjaźnie, interesujemy się naszymi rodzinami, radujemy się gdy jest dobrze i smucimy, kiedy dotyka kogoś z nas zmartwienie czy nieszczęście. Posiadamy ogromną ilość zdjęć ze Zjazdów, mamy dużo nagranych filmów, wydaliśmy genealogię Rodu Żółtowskich, wydajemy kwartalniki Związku Rodu Żółtowskich. Tak, to z całą pewnością jest historia.
    Większość z nas przyjechała w środę, pozostali następnego dnia. W święto „Bożego Ciała”, udaliśmy się do Koronowa na procesję.


    W czwartkowe popołudnie tradycyjnie zbieramy się na zebraniu. Na początku, minutą ciszy uczciliśmy pamięć Mieczysława ze Szczecina, który zmarł w listopadzie ubiegłego roku. Był bardzo zaangażowany w sprawy Związku, pełnił wiele lat funkcję członka zarządu. Bardzo lubił tańczyć i czynił to po mistrzowsku, panie z którymi tańczył, były zachwycone.
    Na zebraniu poruszone były sprawy interesujące nas – członków Związku, a potem przedstawiali się nowo przybyłe osoby. Wieczór upływał nam mile, gdy nagle dotarła do nas straszna wiadomość o tragicznej śmierci w wypadku, wnuczka Irenki , trzynastoletniego Jerzyka Masny. Zrobiło się cicho i smutno.
    W tym roku zamiast wycieczki autokarowej pływaliśmy dwoma stateczkami po Jeziorze Koronowskim, w którym była tak czysta woda, że można było wypatrzyć bobry. Rejs był wspaniałym pomysłem. Po południu organizowaliśmy sobie czas indywidualnie. Jedni pojechali rowerami na wycieczkę, inni poszli na spacer, można było przepłynąć zalew promem albo łowić ryby.
    W piątkowy wieczór, uroczysta kolacja, z ogromnym bochnem chleba z herbem. Pan Krzysztof, już tradycyjnie każdego roku przywozi nam tak wspaniały „symbol” , ozdabiający stół na uroczystej kolacji. Chleb ten, zawsze pokrojony jest przez prezesa Mariusza.
    Zaplanowana sobotnia msza św. za Ród Żółtowskich odbyła się w kościele Wniebowzięcia NMP. Po mszy zapraszamy księdza prałata do wspólnego zdjęcia przed kościołem. Mamy tych tradycji już sporo z pobytów na Zjazdach i jednym z nich są wspólne zdjęcia przed kościołem.
    Wieczorem urządzono dla nas grilla, to też staje się tradycją. Przy grillu jest czas, aby jeszcze pobyć z sobą razem.
    Nadszedł dzień wyjazdu, więc pakujemy walizki i przy odgłosach klaksonów odjeżdżamy.
    Do zobaczenia.

  • 3-7 CZERWCA 2015 r.
    XXIV ZJAZD ZWIĄZKU RODU ŻÓŁTOWSKICH
    JARNOŁTÓWEK

    Podróż do ośrodka była dość daleka dla większości przyjeżdżających. Ośrodek „Ziemowit” położony jest w Jarnołtówku tuż przy granicy z Czechami. Ale cóż to dla nas, żadne uciążliwości nie mogły nam przeszkodzić w spotkaniu. Znajdujemy się u stóp Gór Opawskich i możemy podziwiać piękne okolice.
    W środę, dowiadujemy się, że Wacław z Łodzi przywiózł drugą edycję „Genealogii Rodu Żółtowskich”, przygotowaną przez Niego i żonę Elżbietę. Niestety oboje już nie żyją, ale dzieło ich pracy i trudu pozostało.
    Po procesji Bożego Ciała, odbyło się zebranie zarządu, a po nim zebranie członków Związku. Zebranie rozpoczęliśmy minutą ciszy, pamięci tym którzy odeszli – Eli z Łodzi oraz Wojciecha z Warszawy. Oboje byli długoletnimi członkami Związku, działającymi na rzecz naszego zrzeszenia. Dyskutujemy, w jaki sposób moglibyśmy uczcić ćwierćwiecze istnienia naszego Związku, które przypada w przyszłym roku. Było kilka propozycji, lecz najbardziej trafną i realną, byłoby umieszczenie w Mochowskim kościele tablicy upamiętniającej wywodzenie się rodu Żółtowskich. Tradycyjnie przedstawiają się wszystkim zebranym, osoby przybyłe na Zjazd po raz pierwszy. Mówią chwilę o sobie i swoich rodzinach. Zawsze z radością przyjmujemy ich do naszego grona.

    Przy kolacji – na pierwszym planie Hania, Sławek, Witold

    Członkowie zarządu przedstawiają sprawy związane z ich działaniami. Nasza skarbnik podsumowuje finanse, ja redaktorka kwartalnika proszę o nadsyłanie tekstów, to jest nieodzowne, by kwartalnik mógł się ukazywać systematycznie. Prezes Mariusz, informuje o zadaniach członków zarządu na najbliższy czas.
    Po zebraniu ogólnym członków Związku, wysłuchaliśmy prelekcji przewodnika po górach, pana Tadeusza. Opowiadał o historii, geografii, geologii i pochodzeniu nazwy miejscowości Jarnołtówek. Najpewniej pochodzi od czeskiego rycerza Arnoldi, co oznacza – wieś. Prelekcja okazała się bardzo pouczająca i ciekawa.
    Tuż po północy Bogusia została Babcią Ksawerego. Od rana „Dziadkowie” przyjmowali gratulacje.
    Dzielna grupa wybrała się na zdobycie Biskupiej Kopy – 890 m n.p.m. Z możliwościami fizycznymi było różnie, jak wynika z relacji zdobywców szczytu, ale wszyscy dali radę.
    Ksiądz celebrujący sobotnią mszę św. za nasz Ród podkreślił wagę tego, co tworzymy.
    Po mszy zostaliśmy zaproszeni przez księdza do zwiedzenia okolicznych ciekawych miejsc.


    Beata, Bogusia i Marek z Torunia pojechali do Nysy, jest to fascynujące miasto, pełne zabytków, jest jednym z najstarszych miast śląskich.
    I tak nasz Zjazd dobiega do końca. Jeszcze wieczorne ognisko, jeszcze rozmawiamy i cieszymy się, że wszystko się udało. Znowu za rok się zobaczymy. I jak napisała Bogusia, „Są miejsca i ludzie, do których się chce wracać”

  • 25-29 MAJA 2016 r.
    XXV ZJAZD ZWIĄZKU RODU ŻÓŁTOWSKICH
    SKĘPE

    Witamy się serdecznie na spotkaniu w ośrodku „Diana”, położonym na Pojezierzu Dobrzyńskim. Jest środa, więc jeszcze nie wszyscy dotarli, ale jest nadzieja, że będzie nas sporo, bo to ćwierćwiecze, piękny jubileusz naszych Zjazdów. Skępe, to ważna miejscowość, dlatego dobrze stało się, że Zjazd odbył się właśnie w tej miejscowości. Jest tu klasztor z kościołem Zwiastowania NMP wzniesiony w latach 1508-1510. Tutaj miały miejsce niezwykłe wydarzenia z objawieniami Matki Bożej i licznymi cudami. Do Skępego od kilkuset lat przybywają pielgrzymi, prosząc Matkę Bożą o łaski.
    W czwartek gościliśmy panią Teresę, redaktor z „Tygodnika Płockiego”, która była bardzo ciekawa, jak to jest, że my Żółtowscy, tworzymy Związek już tyle lat i wciąż mamy dalsze plany.
    Opowiadaliśmy o przebytych zjazdach, o związkach emocjonalnych między nami, o spotkaniu z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Pani redaktor była ciekawa, co powoduje, że przez tyle lat tak liczna grupa ludzi ma ciągle niedosyt spotkań, a my uzasadnialiśmy to zjawisko. Po wywiadzie ukazał się artykuł w „Tygodniku Płockim”. Rafał nasz prezes honorowy przedstawił retrospekcję z 25. lat Związku. Wspominał spotkania i wydarzenia z tych lat, nasze przyjaźnie, sukcesy, czy problemy. Na koniec swego wystąpienia powiedział: „Istniejemy dalej, pokonując różne trudności dnia codziennego, zawodowe, rodzinne i osobiste. Dokładajmy wszelkich starań, aby nasz Związek trwał jak najdłużej – może następne 25 lat. Tak nam dopomóż Bóg!”.
    Ponieważ mija czteroletnia kadencja cały zarządu podaje się do dymisji. Zebrani po udzieleniu zarządowi absolutorium, decydują poprzez aklamację, aby cały zarząd pracował nadal. I tak się stało.
    Kiedy mamy tzw. „Wolny czas”, zawsze staramy się przeznaczyć go na rozmowy w małym lub większym gronie. Tak właśnie powstają przyjaźnie, bo coraz bardziej się poznajemy.
    Piątek, więc w drogę. Udajemy się do Golubia Dobrzynia, Szafarni, gdzie w latach 1824 i 1825 w majątku państwa Dziewanowskich Fryderyk Chopin spędza wakacje. Mamy wspaniałych przewodników: panią Kingę i pana Łęckiego z Torunia, który w trakcie opowieści pani Kingi, ilustrował nam te opowieści muzyką Chopina. Byliśmy zachwyceni i rozmarzeni, to piękne wydarzenie, choć zbyt krótkie.
    W czasie piątkowej, uroczystej kolacji odbyła się aukcja przedmiotów przywiezionych na licytację. Licytację prowadzili z ogromnym poczuciem humoru niezawodni dwaj panowie: Rafał i Mariusz. Licytacje zawsze są zabawne, więc cała sala co chwilę wybucha śmiechem.

    Poczet sztandarowy przed uroczystością w kościele w Mochowie

    W tym roku, sobota jest dniem szczególnym. Najważniejsze wydarzenie, to msza w kościele św. Marcina w Mochowie w intencji Rodu oraz odsłonięcie i poświęcenie tablicy upamiętniającej rodziców gen. Edwarda Żółtowskiego. Chyba nikt nie przypuszczał, że uroczystość będzie tak wspaniała. W asyście dwóch adiutantów, do kościoła wkroczył sam gen. Edward Żółtowski. W rolę generała wcielił się pan Piotr – wyglądał doskonale.

    Wszystko to zawdzięczamy pasjonatom z grupy rekonstrukcyjnej – Pułk 4. Piechoty Księstwa Warszawskiego. W uroczystości brali udział uczniowie ze sztandarami z tutejszego gimnazjum. Wskazani przez Prezesa Mariusza Żółtowscy, asystowali Mu w odsłonięciu pamiątkowej tablicy. Tablica pamiątkowa w kościele w Mochowie jest rezultatem wielkich starań i marzeń, a także trudu. Przepełnia nas duma, czujemy, że właśnie w tej chwili tworzy się nasza historia. Wiele osób było ogromnie wzruszonych i nie ukrywało łez. Ksiądz kanonik Grzegorz Mierzejewski, proboszcz parafii dokonał aktu poświęcenia tablicy. Okazało się, że ksiądz Mierzejewski jest spokrewniony z Żółtowskimi i stwierdził, że wszyscy jesteśmy rodziną.
    Po powrocie z Mochowa, po dużych wrażeniach, popołudnie spędzaliśmy na rozmowach, i dalszych planach.
    Żegnamy się i wyjeżdżamy pełni wrażeń.

  • 14-18 CZERWCA 2017 r.
    XXVI ZJAZD ZWIĄZKU RODU ŻÓŁTOWSKICH
    WITNICA

    Niedaleko Gorzowa Wielkopolskiego w woj. lubuskim położona jest Witnica. Hotel „Leśnie Ustronie”, w którym będziemy mieszkać przez kilka dni, zlokalizowany jest wśród lasów i jezior, jest tu cisza i spokój. Można tu uspokoić „skołatane nerwy” po całorocznej pracy i życiu w zgiełku miast. W tym mikroklimacie mogliśmy spacerować, łowić ryby, zbierać grzyby lub siedząc na ławeczce rozmawiać i odpoczywać.
    W środowe popołudnie zjeżdża duża grupa Żółtowskich. Lokujemy się w pokojach – młodzież wolała mieszkać w domkach.
    W czwartek po procesji w tutejszej parafii, spędzaliśmy czas zwiedzając i podziwiając okoliczne miejsca.
    Na spotkaniu w sali konferencyjnej omawialiśmy sprawy Zjazdu. Byliśmy w okrojonym składzie, ponieważ Prezes Mariusz wraz z żoną są na weselu i dołączą później.
    Na wycieczkę piątkową zgłosiło się tylko kilkanaście osób – szkoda, że tak niewiele.
    Jedziemy więc w okrojonym składzie. Dojechaliśmy do Chwarszczan. Zamek w Chwarszczanach przeszedł różne koleje losu. Do dziś zachowała się tylko kaplica i kościół pod wezwaniem św. Stanisława Kostki, który jest jednym z najcenniejszych zabytków Pomorza Zachodniego. Dalsza droga prowadzi nas do Łagowa, perły ziemi Lubuskiej. Oglądamy zamek joannitów, położony tuż przy zabytkowym parku z wieloma gatunkami drzew bukowych. Z parku widać zabytkową wieżę warowną zamku, która jest widoczna z kilku kilometrów. Decydujemy się „wdrapać” na wieżę, choć nie było to łatwe. Wszystkim udało się i mogliśmy podziwiać piękną panoramę.
    Kiedy wróciliśmy z wycieczki powitali nas wracający prosto z wesela Mariusz z Mirellą. Jesteśmy już w komplecie. W tym roku przyjechało 56 osób.


    Na uroczystej kolacji zjawili się wszyscy odświętnie ubrani, wyglądali dostojnie i uroczyście.
    Rozpoczęła się licytacja, którą w sposób bardzo zabawny prowadzą między przerwami w „pląsach”, Rafał z Mariuszem, a Hania ze Szczecina z głośnikiem w ręku podjęła funkcję wodzireja.

    Przedmioty na licytację


    Po sobotniej mszy św. za Ród Żółtowskich, udajemy się na spotkanie z panem Zbigniewem, prezesem Towarzystwa Przyjaciół Witnicy. Pan Zbigniew ma 87 lat, ale jak widać, to nie jest wyznacznikiem formy psychicznej czy fizycznej. Przeuroczy człowiek, wielkiej kultury i wiedzy. Oprowadzał nas po parku, który stworzył w latach 1994-1995. Zgromadzono w nim pamiątki związane z drogownictwem, rozwojem cywilizacji technicznej i przemysłu. Niestety, dalsze zwiedzanie parku przerwał nam deszcz.
    W sobotę przygotowano nam kolację na powietrzu pod wiatami. Dobrze, że wypogodziło się, bo grill w deszczu nie jest najszczęśliwszym wyborem. Kolacja przy grillu bardzo się przedłużyła, bo jutro już wyjeżdżamy, a jeszcze tyle mamy sobie po powiedzenia.
    Niedokończone tematy i rozmowy, zachowamy na przyszły rok.

  • 30 MAJA – 3 CZERWCA 2018 r.
    XXVII ZJAZD ZWIĄZKU RODU ŻÓŁTOWSKICH
    PODLESICE

    Zjazd w tym Roku odbywaliśmy na terenie wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej, która rozciąga się od Częstochowy do Krakowa na 160 kilometrach. Krajobraz tworzą piękne wapienne formy – jaskinie, doliny i wzgórza. Największą atrakcję turystyczną Jury są tajemnicze warownie – Orle Gniazda, zamki i strażnice będące na szczytach wzgórz, które zachowały się w postaci ruin, a tylko niektóre zostały odbudowane. Prawie cały obszar włączono do parków krajobrazowych.
    Na Zjeździe byliśmy międzynarodową grupą, gdyż przyjechali Ela i Krzysztof z USA, Wiesław z USA oraz Grażynka ze Szwajcarii, która bywa co roku na Zjazdach z mamą Janeczką z Wrocławia.
    W czwartek była ładna pogoda. Msza św. i procesja odbyła się w pobliskich Kroczycach. Atmosfera szczególnie uroczysta, gdyż maszerując grała orkiestra strażacka. Wiesław z USA, mający duże poczucie humoru, przebrał się w mundur strażaka OSP Limanowa i w ten sposób dopasował się do grupy strażaków.
    Dowiedzieliśmy się, że Basia z Wrocławia, obchodzi jubileusz urodzin, więc szykujemy się, by uroczyście odśpiewać, sto lat. Choć sto lat, to zdecydowanie za mało. Bliscy Basi, zorganizowali poczęstunek, a uczestnicy tej uroczystości składali gorące życzenia.


    Wycieczka, której przewodnikiem był pan Jerzy zapowiadała się ciekawie, bo już podczas jazdy autokarem usłyszeliśmy wiele ciekawych informacji dotyczących Ojcowskiego Parku Narodowego. Zwiedzanie rozpoczynamy od zamku wznoszącym się na skalnym urwisku. Legenda tego zamku, to historia wielkiej miłości, której zakończenie było tragiczne. Na szlaku Orlich Gniazd oglądamy skałę „Maczuga Herkulesa” o wys. 25 metrów, która uformowała się na skutek nierównomiernej odporności wapienia na wietrzenie. Historii utworzenia się tej skały było wiele, tak jak wiele ich mają zamki na Szlaku Orlich Gniazd.
    Następny punk programu to Pustynia Błędowska, największa w Europie, znana jako „Polska Sahara ”.
    Pustynia powstała na skutek ingerencji człowieka – to rzeczywistość, a legenda mówi, że to sprawka miejscowego diabła.
    Ogrodzieniec, zwany perełką na Szlaku Orlich Gniazd. Znajdują się tu ogromnych rozmiarów ruiny zamku. Jest to największy zamek w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Zwiedzamy kondygnacje zamku, oglądamy komnaty i tajemnicze przejścia. Wchodzimy na Zamek Wysoki, skąd mogliśmy podziwiać piękno tutejszej okolicy. Na twarzach wycieczkowiczów widać zadowolenie i uśmiechy. To nagroda dla organizatorki wycieczki Bogusi.
    Szykujemy się na uroczystą kolację. To miłe przeżycie – przecież takie uroczyste kolacje odbywają się na wszystkich Zjazdach, jednak za każdym razem czujemy podniecenie i zniecierpliwienie. To znaczy, że cieszymy się z naszych spotkań i oznak sympatii.

    Halinka, Kalina, Jerzy

    Podczas uroczystej kolacji Prezes Mariusz uhonorował Rafała z Korycina medalem im. Michała Żółtowskiego z Lasek, a Wiesław z Chicago odznaczył Prezesa Rodu Krzyżem Kawalerskim św. Stanisława. Tak więc uroczyście rozpoczęta uroczysta kolacja „rozkręca się”. Trwa licytacja na której bywa zacięta walka o pierwszeństwo w zdobyciu licytowanego trofeum. Zabawa była świetna i zakończyła się w godzinach nocnych.
    Na mszę św. za Ród Żółtowskich udaliśmy się do Kroczyc, a po mszy św. jedna z Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus, przedstawiła nam historię kościoła.
    Po południu Mariusz zaproponował wypad na Górę Zborów. Chętnych było aż czworo: Ela, Bogusia Mariusz i ja. Wyprawa, była wspaniała choć dosyć trudna. W tym miejscu muszę wspomnieć, jak Bogusia opisała moje przygotowanie do wspinaczki: „…Bożenka w lekkich warszawskich sandałkach….”. Moja odwaga nie była równa z rozsądkiem. Ale udało się. Wracamy szybko, bo zanosiło się na burzę.
    Wczoraj jeszcze razem, a dziś niedziela, więc rozstajemy się do przyszłego roku.