Odkąd pamiętam w bibliotece domu rodzinnego na półce z książkami stał skromny, oprawiony w brązowe płótno tom z tłoczonym tytułem – Monografia rodu Żółtowskich herbu Ogończyk. Nazwisko Żółtowski było wymawiane zawsze z szacunkiem – ono zobowiązywało (ciotka Irena nie wyszła za mąż – panna Żółtowska nie znalazła odpowiedniego partnera; stryjenka też odrzuciła matrymonialne propozycje – pozostała do śmierci Żółtowska). Było świętem, gdy ojciec wyjmował z biblioteki monografię i wskazywał na stronę, gdzie własnoręcznie wpisał daty urodzenia swojego rodzeństwa, a następnie dopisał: Marian poślubił Janinę ze Zdanowskich i prowadzi dalej gałąź: Wiesława 3.V.1923 r. zm. w lipcu 1926; Antoni 13.VI.1925, metr. w Prądniku Czerwonym (Kraków); Zbigniew 14.VI1927, metr. w Dęblinie (twierdza); Barbara 2.XII.1929, metr. w Irenie (pow. Puławy). Monografia była symbolem postaw w przeszłości i kształtowała teraźniejszość i przyszłość. W takiej atmosferze wyrastałem.
Wojna – straciłem rodziców, wszystko, ale nazwisko i monografia są moje.
Lata sześćdziesiąte – w „Życiu Warszawy” przeczytałem o wystawie artysty malarza na Mazowieckiej: Stanisława Żółtowskiego. Wystawę zwiedziłem już z żoną i dziećmi. Poznałem Autora. Kilkanaście lat później kupiłem książkę Ludzie Lasek, której współautorem jest Michał Żółtowski.
Jesienią 1987 roku poznałem przez przypadek młodego, zaledwie szesnastoletniego Michała z Łodzi. Pasjonuje się historią rodu, zamierza poświęcić się genealogii, szczególnie zaś historii rodu Żółtowskich.
Odwiedziłem odbywającego służbę wojskową w Rembertowie syna. Rafał miał przepustkę. Zaproponował Laski. Pojechaliśmy. Pierwszy kontakt i poznanie Michała z Lasek. Już tylko mówiliśmy o rodzie, tradycjach, pamiątkach i wspominamy, wspominamy. Zrodziła się myśl związku, a 7 czerwca 1992 roku spotkali się w Laskach: Michał z Lasek, Andrzej Ludwik z Warszawy, Wojciech z Warszawy, Andrzej Mieczysław i Marek Tadeusz z Warszawy, Piotr z Warszawy, Stefan z synem Stefanem i bratankiem Andrzejem z Podkowy Leśnej, Wacław z synem Michałem z Łodzi, niżej podpisany Zbigniew z żoną Natalią ze Skierniewic, Andrzej z Gliwic, Jan i Marek z Warszawy i Konstancina oraz Joanna-Małgorzata z Warszawy.
Na tym spotkaniu postanowiono zwołać zjazd organizacyjny ZWIĄZKU RODU ŻÓŁTOWSKICH. Trzy miesiące minęły bardzo szybko wśród przygotowań. W niedzielę 6 września 1992 roku w małym starym kościółku pod wezwaniem Św. Stanisława o godz. 9 zgromadzili się sami Żółtowscy. W kazaniu ks. Robert Kwatek mówił o roli rodziny, podkreślając wpływ wychowania w rodzinie na życie w społeczeństwie i państwie. Wskazywał na przykład życia Rodziny Świętej.
Brzydka i wietrzna pogoda nie pozwoliła na skorzystanie z ogrodu, toteż wszyscy zebrali się w naszym domu – Natalii i Zbigniewa. Atmosfera spotkania była od pierwszych chwil rodzinna i serdeczna. Przybyli Żółtowscy od Białegostoku, Gliwic, szczecina, Poznania, Płocka po Tarnobrzeg, nie mówiąc o Warszawie. Stanowiliśmy jedną rodzinę. Zjazd liczył 36 członków. Uchwalono powstanie Związku Rodu Żółtowskich i wybrano grupę osób mających zająć się rejestracją naszej organizacji.
Przez kilka następnych miesięcy trwała dyskusja nad charakterem prawnym związku (czy ma być stowarzyszeniem zwykłym czy pełnym), dyskutowano każdy paragraf i rozdział statutu-regulaminu. wreszcie pod koniec zimy wszystkie formalności zostały dopełnione, a 7 KWIETNIA 1993 ROKU z upoważnienia wojewody skierniewickiego, dzięki dyrektorowi wydziału spraw obywatelskich Urzędu Wojewódzkiego dokonano rejestracji ZWIĄZKU RODU ŻÓŁTOWSKICH.
Od tej pory trwa żmudna praca nad tym, aby paragrafy regulaminu związku wypełnić treścią oraz zrealizować życzenia członków związku. Temu miał służyć II-gi Zjazd ZWIĄZKU RODU ŻÓŁTOWSKICH w Zajączkowie.
Zbigniew ze Skierniewic