Początki Związku

W pierwszym numerze kwartalnika Związku Rodu Żółtowskich winienem przywołać na pamięć pierwszy Związek Rodzinny Żółtowskich założony w 1903 roku i przybliżyć członkom dzisiejszego Związku fundamenty oraz zasady tego dawniejszego.

      Związek Rodzinny Żółtowskich został wpisany do rejestru sądowego w Poznaniu 5 stycznia 1903 roku. W paragrafie 2. statutu zwanego Ustawą Związku podkreślono: „… Zadaniem Związku jest utrzymać i podnieść stanowisko rodziny Żółtowskich pod względem materialnym i moralnym, jako też zaopiekowanie się wzajemne stosunkami rodzinnymi celem utrzymania spójni rodzinnej i wspierania niezamożnych członków rodziny Żółtowskich”. Dopowiedzenie z paragrafu 9. brzmi: „… wszyscy członkowie obowiązani [są] osobiste zachować stosunki i tym samym stwierdzać przynależność do rodziny i jej ducha…”. W paragrafie 16. zaznacza się nadto: „Każdy członek może być wykluczony ze Związku, jeżeli popełni czyn niehonorowy, lub wejdzie w niegodne związki małżeńskie…”.

      Członami Związku mogli zostać jedynie mężczyźni pełnoletni, korzystający z pełni praw obywatelskich, wywodzący się w prostej linii od Jana Nepomucena hr. Żółtowskiego i jego żony Józefy ze Zbijewskich. Większa część Ustawy poświęcona jest niezależności materialnej Związku. Wpisowe wynosiło Mk 20, a składka jednorazowa Mk 3000 lub ubezpieczenie na życie wartości conajmniej Mk 3000 indosowane na Związek. Składki ubezpieczeniowe opłacane przez członków były niezwracalne.

Związek został poważnie wsparty materialnie przez Konstantego Ż. ze Słupów darowizna majątku Urbanowo.

      Powstanie Związku wiąże się – jak sądzę – z bardzo silna indywidualnością Jana Nepomucena i jego zaleceniami. Rodzina chciała też wzmocnić opór wobec narastającej germanizacji w państwie pruskim. Zinstytucjonalizowanie tego działania przez Związek sądowo zalegalizowany było zarówno koniecznością umożliwiającą obronę słabszych członków rodziny, jak i pociągnięciem prawno-publicznym umacniającym wszystkich zrzeszonych (paragrafy 2 i 9).

      Twórca pomyślności wielkopolskiej rodziny Żółtowskich Jan Nepomucen był niewątpliwie wybitną indywidualnością i równocześnie ojcem dbałym o właściwe wychowanie synów. Dwaj starsi zdali maturę w gimnazjum Marii Magdaleny w Poznaniu i następnie studiowali na uniwersytetach w Warszawie i Berlinie. Obaj młodsi synowie też takie wykształcenie otrzymali (istnieją dowody pośrednie). Za życia Jana Nepomucena jedynie dwaj starsi ożenili się i w chwili jego śmierci rodzina najbliższa była nieliczna – żona, czterech synów, dwie synowe i pięcioro wnuków.

      Więź rodzinna między braćmi musiała być głęboka. Dowodem na to jest fotografia z 1872 roku ze zjazdu rodzinnego w Ujeździe, gdzie trzej bracia są obecni w otoczeniu bardzo już rozrosłej rodziny. Musiały te zjazdy odbywać się wcześniej, lecz trzeba było zagrożenia z zewnątrz, by spotkania rodzinne przetworzyć w związek i w statucie zobowiązać członków do odbywania tego rodzaju spotkań.

      Sądzę więc, że wnukowie Jana Nepomucena, któ­rzy zakładali związek mieli po dziadkach i ojcach wy­raźnie dwie wytyczne – więź rodzinną i pracę prowadzącą do zwiększenia zasobności rodziny. Był i trzeci postulat – głęboka wiara i stałe podnoszenie poziomu moralnego. Dowodów jest wiele – powołania zakonne, liczne fundacje wspierające Kościół, zakła­danie szkółek i sierocińców oraz duża fundacja szpi­talna, którą prowadzili zakonnicy. Wystąpienia publiczne i prasowe rodziny w obronie polskiej szkoły, w obronie nauki religii w języku polskim są doprawdy bardzo liczne.

      Rozmyślając nad tekstem Ustawy i od nowa odczy­tując wspomnienia rodzinne uwagę zwraca fakt, że pracują, publikują, wygłaszają… sami mężczyźni. A kobiety? Są na fotografii – istnieją. Są na pewno ważne. Dom rodzinny, atmosfera tego domu, odpoczynek męża czy syna, ich pewność, że po ciężkiej pracy publicznej zastanie w domu pocieszenie, dbałość i dobrą radę, taką praktyczną a nie wyteorety­zowaną – to była rola matek i żon. I właśnie im – jestem pewien – związek rodzinny zawdzięczał życie i istnienie.

      Co mnie dzisiaj specjalnie uderza, gdy czytam rozliczne opracowania, to ogromna doza odwagi cywilnej wielu członków rodziny. Dwa tytuły hrabiowskie konferowane przez króla pruskiego i trzy klucze szambe­lańskie nie zmiękczyły obdarowanych w przekonaniu, że na Ziemi Wielkopolskiej gospodarzami winni być Polacy. Z trybuny sejmów pruskiego i prowincjonal­nego, w licznych wystąpieniach publicznych i prasowych Żółtowscy otwarcie bronili swych zapatrywań i otwarcie stwierdzili, że Niemcy nie maja prawa wy­naradawiać i demoralizować Polaków na ich własnej ziemi.

Nic przypuszczali pradziadowie i na pewno nie przypuszczał tego Jan Nepomucen, że obrona naczel­nych wartości, tych, o które oni sie upominali, pochło­nie tyle ofiar życia i mienia w latach 1939-1989.

Andrzej Ludwik z Milanowa
10 sierpnia 1993 r.