Ciąg dalszy listów Marcelego i Jana Żółtowskich

Kochany mój Jasiu.

Bardzo się zawsze cieszę jak od Was listy odbieram, ale nie chcę, aby ta moja radość była Wam przeszkodą w naukach, dla tego proszę Cię bardzo pilnuj Twoich zadań a mianowicie greckiego i łaciny o które mi bardzo chodzi, bo sami dzisiaj jeszcze osądzić nie możecie jak Wam te języki kiedyś staną się potrzebnymi, pisujcie do mnie w czasie na korrespondencyą wyznaczonym, ale nigdy się dla tego od prac szkolnych odrywać nie dawajcie. Tym razem tem mniej było do tego powodu, że w projekcie Twoim, aby już w lutym zacząć lekcye konnej jazdy nic pilnego nie było, a przytem wiedziałeś, że dlatego one odłożone zostały, aby Wam właśnie dać więcej czasu do pracowania w greckiem i łacinie, których to przedmiotach tak mierne obaj otrzymaliście stopnie. Śmieszną jest Twoja obawa że z kwietniem już takie nastaną upały, iż już nie będzie w konnej jeździe przyjemności. Nie wiem kto Cię mógł tak nastraszyć, bo z własnego doświadczenia nigdy sobie pewnie nie tylko w kwietniu, ale nawet maju, i rzadko kiedy w czerwcumam upałów nie przypominasz. Po niewczasie Ci się przypomniało, że mam Wasz adres Marysi przesłać, gdyż już pieniądze przesłane były kiedy Twój list nadszedł, ale jak się na odpis będzie mogła zebrać, to ona wie bardzo dobrze iż list do Czacza przesyłając także Was dojedzie.

Jak tylko się ku temu podarzy sposobność będę pamiętał, aby Was doszły wszystkie przedmioty które mieć pragniecie. Zupełnie mnie zaspokoiliście co do listów do Chołoniowa wyprawionych, ale czyście pisali do Cioci Anieli i do Krajewic o tem mi nic nie donosicie, a jednakże mi bardzo o to chodzi, abyście o tem nie zapomnieli. Biedna Panna Huguenia teraz bardzo mało wstaje, co drugi lub trzeci dzień na godzinę lub dwie, prawie tylko samą kawą żyje, mało co rozumie mniej jeszcze mówi. Ciocia Celina wyjechała w tych dniach na Litwę do Zlołonet, aby Ciocię Helenkę po stracie męża odwiedzić i o ile się da pocieszyć. Ściska Was obu jaknajserdeczniej Boskiej we wszystkiem polecając Opatrzności Twój najprzywiązańszy

dziadzia M.Ż.

Czacz 27/I.85.


Kochany drogi mój Jasiu.

Nie masz się wcale czemu dziwić nad mojemi listami bo ja Was wcale nie chwalę, tylko się cieszę na wiadomość, że się do nauk pilnie przykładacie, tak jak i teraz cieszę się z tego, że mi piszesz, że to za Wasz obowiązek uważacie. Daj Boże abyście w całem życiu Waszem zawsze o tem pamiętali, że przekonanie o dopełnieniu obowiązku jest już samo przez się jaknajpiękniejszą naszego postępowania nagrodą.

Obawy moje względem Panny Huguenin prędzej się jeszcze ziściły aniżelim przewidywał, od trzech tygodni blisko już ani wstawać, ani jeść nie mogła, żywiła się jedynie bulionem, winem a głównie kawą, w czwartek wieczorem udzielił jej ksiądz Proboszcz namaszczenia olejem św. a w piątek z rana o godzinie szóstej skończyła. Pogrzeb jej odbył się wczoraj pochowana jest między drzewami w murowanym grobie naprzeciwko okna sklepowego, przed którem modlić się po nabożeństwie chodzicie.

Z rzeczy które mieć pragniecie przesyłam

I dwie teki ciemno popielate z widokami,

II pudełko papieru listowego z napisem mes amis,

III krzyżyki na granatowym suknie,

IV książki do nabożeństwa Kameckiej.

Stary zaś Izia obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej, kałamarzyk w formie piramidy, jako też Twój krzyż z perłowej macicy i brązową figurkę Xięcia Poniatowskiego jako przedmioty starannego opakowania potrzebujące i mogące być łatwo uszkodzone sam Wam na Wielkanoc przyjeżdżając przywiozę.

Przypominam znowu, żeby który z Was w lutem do Chołoniowa napisał. Babunia i Dziadunio pragną mieć częste od Was wiadomości i to jest dowodem ich przywiązania i łaski o które się starać najświętszym Waszym obowiązkiem pisząc do nich nie zapominajcie także o wujciach i o Cioci Xawerowej………….Ponieważ teraz pozbawiony byłem widzenia się z Wami tem więcej się cieszę na spotkanie z Wami w czasie Wielkanocy, a teraz oddając Was we wszystkiem moje drogie chłopcy najwyższej Opatrzności ściskam Was jaknajserdeczniej Wasz najprzywiązańszy dziadzia

M. Ż.

Czacz 17/2.85


22.2.1885. Kalksburg

Kochany Dziadziu

Bardzo nam było przykro dowiedzieć się że Pnna Hugenin umarła, pomodliłem się też za duszę jej żeby Pan Bóg w niebie nie pożałował błogosławieństw. Prosiłbym też Dziadzi żeby, jeżeli można, powiedział Degórskiemu żeby na wiosnę na jej grobie w mojej intencji kilka kwiatków zasadził.

Rysunki o które Dziadzi na Boże Narodzenie z Ojcem Rektorem mówił jeszcze nie zacząłem, bo prawie zaraz po Bożem Narodzeniu zaczął się ostatni miesiąc półrocza w którym nie było żadnych lekcyi prywatnych, a teraz nie wiem czyby mi pozwolili bez Dziadzi piśmiennego pozwolenia, zwłaszcza żebym musiał jak Dziadzi już mówiłem lekcyi arytmetyki we wtorki i czwartki /których w ogóle już nie bardzo potrzebuję/ zaprzestać. Bardzo się na Dziadzi przyjazd cieszymy i całujemy Dziadzi rączki najprzywiązańszy wnuk

Jaś Żółtowski


Kochany Dziadziu

Nie chcemy się Dziadzi sprzeciwiać i pójdziemy żeby sobie kazać zęby plombować ale prosiłbym Dziadzi czy by nie mógł do Ojca Fischera albo Rektora napisać czybyśmy nie mogli do Wiednia do jakiego dobrego dentysty pojechać bo nie można zdaje mi się bardzo temu tutejszemu zaufać i kilku którzy sobie kazali plombować dostali potem tak okropne bóle zębów że całkowicie choży byli i zresztą i plomby nie zdają się być dobrymi bo się bardzo łatwo wykruszają.

Całuję Dziadzi rączki jego najprzywiązańszy wnuk

Jaś Żółtowski

Prosiłbym Dziadzi ażeby jak do Ojca Rektora napisze i o pęsye napisał bo my w okropnej biedzie jesteśmy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *