Kategoria: Genealogia

  • Sześć pokoleń

    Chciałbym przedstawić dzieje mojej rodziny pod takim właśnie tytułem, aby ocalić ją przed zapomnieniem. Wszystkie te wiadomości spisywałem z przekazu bliskich mi osób, które odeszły już na wieczny spoczynek .
    Pokolenie pierwsze – pradziadek Tomasz urodzony w 1860 roku,
    Pokolenie drugie – dziadek Władysław urodzony w 1886 roku,
    Pokolenie trzecie – ojciec Wacław urodzony w 1919 roku,
    Pokolenie czwarte – autor Władysław urodzony w 1949 roku,
    Pokolenie piąte – moi synowie Marcin (1972) i Tomasz (1974) rok,
    Pokolenie szóste – moi wnukowie Mikołaj syn Tomasza i Gabryel syn Marcina.

    POKOLENIE PIERWSZE
    Pradziadek Tomasz urodził się we wsi Mileszewy, obecnie gmina Ciechocin województwo kujawsko – pomorskie w 1860 roku. Pradziadek Tomasz miał dwie młodsze siostry Bronisławę (1862), która wyszła za mąż za Głowackiego, żyła i mieszkała w Mileszewach oraz Kazimierę z męża Rostek. Ona także mieszkała w Mileszewach. Można znaleźć ich groby na cmentarzu w Ciechocinie.


    Pradziadek Tomasz, mając 16 lat, emigrował za chlebem za dużą wodę i znalazł się w Ameryce w Chicago. Tam mieszkał w polskiej rodzinie wcześniejszych emigrantów, pracował ciężko i zarabiał niezłe pieniądze. Ale tęsknota za ojczyzną i bliskimi była ogromna, dlatego postanowił w 1885 roku wrócić do kraju i ponownie znalazł się w Mileszewach. Zarobione pieniądze pozwoliły mu na ułożenie sobie życia i swoim siostrom. Gospodarstwo odziedziczył po rodzicach. Wybudował w Mileszewach kuźnię, ożenił się z Franciszką Osowską w 1885 roku i rozpoczął dorosłe życie z myślą o przyszłej rodzinie, która systematycznie rosła w siłę. W 1886 roku urodził się Władysław, mój dziadek, o którym napiszę później. Potem na świat przychodziły kolejne dzieci,
    c. Władysława 1890 r. z męża Kęsicka, s. Franciszek 1892 r., był znanym i cenionym rzeźnikiem i wędliniarzem, miał duży zakład w Kawęczynie, c. Antonina 1894 r. z męża Rumińska, późniejsza więźniarka obozów koncentracyjnych, c. Bronisława 1896 r. z męża Lubieniewska, c. Marcjanna 1897 r. z męża Kłosowska. Tak duża rodzina wymagała dużego nakładu finansowego na utrzymanie. W 1900 roku pradziadek postanowił przepisać ojcowiznę siostrom, a sam kupił dom z kuźnią w Dobrzejewicach, większej wiosce w Gminie Obrowo. Tam też wszystkie dzieci uczyły się i przygotowały do samodzielnego życia.
    Pradziadek zaczął dobrze prosperować, rozbudowywał kuźnię, Dbał nie tylko o kopyta końskie, ale także robił przepiękne dorożki, wozy transportowe, rolnicze, i piękne, kute ogrodzenia. Pochowany jest wraz z żoną na cmentarzu parafialnym w Dobrzejewicach.

    POKOLENIE DRUGIE
    Dziadek Władysław s. Tomasza urodził się w Mileszewach w 1886 roku jako pierwsze dziecko Tomasza i Franciszki. Po przeprowadzce rodziców do Dobrzejewic resztę swego życia spędził już w tej wiosce.
    Życie Władysława, jak i jego rodzeństwa, nie rozpieszczało. Ożenił się z Martą z domu Hinc, z mieli pięcioro dzieci: c. Janinę 1912, po mężu Szymańska, żyła długo, do 2004 roku, a więc 102 lata, pochowana w Toruniu, c. Kazimierę 1925 r. panna do końca życia, zmarła w Toruniu w 2001 r., s. Wacława 1919 r – mojego ojca, jemu poświęcę więcej miejsca w trzeciej części, s. Zygmunta Włodzimierza 1921 zmarł w 1986, miał trzech synów Ryszarda 1949, Wojciecha 1950 i Krzysztofa, s. Eugeniusza 1922 r, zamieszkały w Toruniu zmarł w 1999 r. w Toruniu.

    W 1924 roku zmarła żona Marta i dziadek pozostał sam z pięciorgiem małych dzieci, dlatego w 1925 roku ożenił się ponownie z Teresą Piotrowicz. Z tego związku urodziły się jeszcze: c. Sabina 1929 r. c. Jadwiga 1931r. oraz Henryk 1934 r. ojciec Marka 1962 r. i Piotra 1967 r. Dziadek zajmował się kupiectwem, miał sporą bazę transportową. Skupywał w okolicy trzodę chlewną i bydło i dostarczał to do rzeźni w Toruniu i do rzeźni Warszawa Wola, zaopatrywał również brata Franciszka, który miał duży zakład w Kawęczynie.
    Praca ciągle w rozjazdach nie służyła dobremu zdrowiu, nabawił się choroby żołądka. W czasie I wojny światowej, dziadek został wcielony w 1915 roku do armii rosyjskiej i bywał na różnych frontach, wszędzie tam, gdzie były działania wojenne, wrócił do domu w 1918 r.
    Zmarł w 1937 roku po ciężkiej chorobie, pochowany na cmentarzu w Dobrzejewicach gm. Obrowo.
    Cdn.

     

     

     

    WŁADYSŁAW z TORUNIA

     

  • Uzupełnienie do pkt 4.18 Genealogii – Potomkowie Pawła ze Strzembowa

    genealogia

    Dzięki przychylnemu stanowisku władz polskich archiwów i pracy setek genealogów-amatorów mamy obecnie możliwość badania dziejów rodzinnych z domu, korzystając z komputera i udostępnionych stron z aktami metrykalnymi.

    Jest to również okazja do sukcesywnego uzupełniania metryk rodu Żółtowskich. Jako pierwsze zostały przejrzane akta ślubów, zgonów i urodzin z dwóch sąsiadujących ze sobą parafii: Grodziec i Radzikowo. Dzięki temu możemy uzupełnić informacje zawarte w pkt 4.18 (str. 184 i 185) Genealogii Rodu Żółtowskich.

    Materiał dostępny po kliknięciu na poniższy link:

    uzupelnienie-pkt-4

  • Moje życie: Libiutka – moja pierwsza i jedyna Miłość

    Była połowa wakacji, kiedy pierwszy raz umówiliśmy się na spacer nad jezioro Długie. Mieliśmy się spotkać pod sosną, która rosła po drugiej stronie drogi, tuż obok restauracji Myśliwska, w której to Stenia pracowała w sezonie wakacyjnym.

    Sosna była wyjątkowa. Rosła na niewielkim wzgórku piaszczystej gleby, która po dłuższym czasie wymywana przez deszcze odsłoniła swe konary podziemne. Pień zaczynał się metr nad ziemią. Nie ma już tej sosny. Wycięto ją ze względów bezpieczeństwa. Zawsze mogła upaść na jezdnię.

    Przyszła kilka minut po trzeciej z miłym uśmiechem na twarzy, ale trochę przestraszona, może nawet bardziej niż ja i mój Trop. Pisałem, że nie miałem dotychczas kontaktów z dziewczynami. Miałem dwóch braci, ojca, a jedyną kobietą w domu była mama.  Moja nieśmiałość  była więc usprawiedliwiona, zastanawiałem się już o czym będę z nią rozmawiał. Jakoś zaczęła się rozmowa. Pamiętam, że mówiła dużo o swojej babci Okrąglinie (nazwisko dość popularne w tamtych stronach), z którą była bardzo  blisko. Może bliżej niż z własną matką. Niestety babcia Okrąglina zmarła na stwardnienie rozsiane, od kilku lat nie wstawała z łóżka. Było to wiosną 1971 roku, a ze Stenią poznaliśmy się latem tegoż roku.

    Używała imienia Stenia, gdyż Stefania nie było imieniem modnym. W telewizji zaś śpiewała Stenia Kozłowska. Pamiętacie? Z czasem i z wiekiem używała imienia Stefania, bracia i siostry mówili na nią Stefka, a ja czasami Stefanka. Nazywaliśmy się także bardziej osobiście. Ona była Libiutką a ja jej Libiutkiem. W tamtych stronach czyli na pograniczu Augustowa i Suwałk, libiutka to biedronka.

    Stefania Kosiorek (nazwisko rodowe) była córką Piotra Kosiorka i Wacławy z domu Okrągła. Miała 19 lat, a ja 20. Uczyła się w Liceum Ogólnokształcącym wieczorowym . Zdała z III do IV klasy maturalnej.

    Pochodziła z biednej rodziny małorolnych chłopów, choć korzenie z wcześniejszych pokoleń mówiły o pochodzeniu szlacheckim, zwłaszcza rodziny Okrągłych, czyli po matce.

    Rodzina była biedna, posiadała 3,5 hektara ziemi i ze 2 hektary łąki, wszystko na ścianie Puszczy Augustowskiej. Ziemniaków nie posadzisz, bo zjedzą dziki, zboże marne, niedoświetlone przez ścianę lasu. Sadziło się więc tytoń. W tamtych stronach prawie każdy miał pole z tytoniem. Ja w swoim młodym życiu też sadziłem tytoń na polu szwagra i szwagierki. Pracy przy tym jest bardzo dużo, ale jak się otrzyma pieniądze, to cieszy.

    Szliśmy więc w kierunku jeziora Długiego i tak mówiliśmy o sobie. Ona o swojej rodzinie, a ja o swojej. Zaskoczony byłem ilością jej rodzeństwa. Matka urodziła dziesięcioro dzieci. Jedna córeczka zmarła  chyba w 1947 roku na koklusz.

    Zostało więc dziewięcioro rodzeństwa. Stefanka miała siostrę Anię (starszą), młodszą siostrę  Reginę, Dorotę oraz braci Janka (starszego),  Piotra, Krzysztofa, Józefa i Stanisława.

    Można by powiedzieć – spotkanie zapoznawcze. Czemu użyłem tego słowa?

    Wiele lat jeździłem do Przewięzi i tam w ośrodku wypoczynkowym każdy turnus zaczynał się „wieczorkiem zapoznawczym”. Wóda się lała, lud się bawił, orkiestra. Rano z megafonów na terenie  ośrodka wypoczynkowego leciały nagrane na magnetofon przeżycia nocy. Oczywiście muzyka i inne osobiste występy i nagrania uczestników. Na tamte czasy miało to swój urok. Byli to różni ludzie. Robotnicy, pracownicy administracji, szefowie związków zawodowych, nawet dyrektorzy.

    Czemu były tak popularne wczasy dla ludzi pracujących. Przez dwa tygodnie dostawali trzy posiłki dziennie i możliwość wypoczynku na kajaku, na łódce, na pomoście i jeszcze ryby można było łowić. Oni chwalili władzę ludową za to, że przyszło im dostąpić tego dobrodziejstwa zakwaterowania,  zaprowiantowania i bezkarnego nadużywania alkoholu. Choć nie wszyscy,

    Idziemy dalej! Nad jezioro. Na miejscu pomoczyliśmy trochę nogi w wyjątkowo płytkich brzegach jeziora i w krystalicznie czystej wodzie. Wróciliśmy do Przewięzi, gdzie autobus PKS zabrał ją do Augustowa do domu ciotki i wujka, brata ojca. Na imię miał Tadeusz i pracował w Nadleśnictwie. Stenia, by móc chodzić do liceum, zamieszkała u stryjostwa. Do szkoły chodziła po południu, a od rana robiła tzw. wykończeniówkę u ciotki w mieszkaniu. Ciotka szyła dla prawie pół Augustowa. Stenia wyciągała fastrygi, prasowała. Ciocia umiała ją wykorzystać  przy obiedzie i przy zakupach. Miała co robić, ale cóż, mieszkała u nich i tak te cztery lata trzeba było przejść.

    Już się znaliśmy, więc częściej po pracy spędzaliśmy wspólnie czas. Ciocia nie bardzo była zadowolona. Mówiła: „O przyjechał paneczek z Warszawy, zobaczysz z brzuchem cię zostawi i pojedzie”.

     I tu mogę powiedzieć, że ciocia racji nie miała, gdyż Stefania w pierwszą ciążę zaszła w trzecim roku po ślubie. Miałem do dyspozycji łódkę i kajak, więc często te dwie godziny po pracy spędzaliśmy na wodzie. Pokazywałem jej jeziora, opływaliśmy wszystkie wyspy na jeziorze.

    W sierpniu przyjechali moi rodzice na wypoczynek. Mieli trzy tygodnie urlopu.

    Poznali Stefanię. Ojciec skwitował: „Gdzieś ty synu taką chudą dziewczynę wynalazł”. Potem bardzo ją lubił, bo Stefania była taka ciepła, serdeczna i uczynna. Zaraz wkręciła się do kuchni matki, co się podobało, bo synowie za kucharzeniem nie przepadali. Choć teraz jest inaczej. Wyrośliśmy!

    Sierpień dobiegł końca. Trzeba wracać do domu. Rodzice do pracy, Stenia do szkoły, a ja jeszcze miesiąc wolnego. Drugiego czy trzeciego dnia po powrocie siedzieliśmy całą rodziną w kuchni. Przejeżdżający ulicą pod domem samochód ciężarowy zatrąbił podobnie jak trąbią statki zbliżające się do śluzy między dwoma jeziorami w Przewięzi. Skwitowałem to głośno mówiąc „Serwy płyną”.

    Serwy pływają do dzisiaj po jeziorach. Wybuchnęli śmiechem, a ojciec powiedział: „Ciągnie wilka do lasu”, zdecydowałem się jechać na cały wrzesień.

    mama Stefania 81

    Chyba się zakochałem! Myślałem o niej codziennie, a nawet kilka razy dziennie. To takie głupie uczucie,  gdzieś w głębi serca i duszy drąży jakiś problem. Widziałem jej ubóstwo. Jeden płaszczyk, mocno widać używany. Może po siostrze. Często nosiła te same ubrania, choć zawsze schludne i czyste, odprasowane. Odjeżdżając z Przewięzi, wymieniliśmy się adresami. Dałem też telefon,  ona nie miała. Obiecaliśmy sobie, że będziemy pisać do siebie. I pisaliśmy. Aż do ślubu  (w grudniu 1974 roku na Boże Narodzenie) pisaliśmy do siebie codziennie. Miałem cały wielki karton listów. Potem, gdzieś w połowie małżeństwa, Stefania chciała zniszczyć te listy. Mówiłem – zostaw, komu to przeszkadza. Ona bała się, że jest tam zbyt dużo wyznań osobistych i nie musi tego w przyszłości nikt czytać. Po pewnym czasie nie było już tego kartonu z listami. Pewnie zrobiła tak, jak uważała. Trochę szkoda, miałbym duży materiał do pracy. A tak piszę tylko z pamięci.

    Oczywiście tak jak zaplanowałem sobie (wrzesień 1971 roku), tak zrobiłem. Rodzice dali pieniądze, skromne, ale dali. Oni chcieli mi wynagrodzić egzaminy na studia. Scenariusz się powtórzył! Namiot, Trop, plecak z ciuchami, miski psa i smycze. Bilet 80 procent zniżki, bo tata był pracownikiem Ministerstwa Komunikacji. Jestem już w Augustowie.

    Ona jeszcze o tym nie wie.

    (cdn.)

                                                                                                                                                                 RAFAŁ z Korycina

     

     

     

  • Antenaci rodu Żółtowskich

    „…Przodkom tej familii Ziemowit książę Mazowiecki pod rok 1402 niektóre grunta był puścił między Płockiem a Sierpcem, kędy oni od imienia swego wieś założyli Żółtowo nazwaną z innemi siedmią, na co przywilej tegoż księcia w owym domu chowają. Drugi tegoż Książęcia list mają, w którym konfirmował [zatwierdził – M.Ż.]  przyjęcie ich do herbu tego od Kościeleckich w r. 1300…”.

    Tak rozpoczął opis rodziny heraldyk i jezuita Kasper Niesiecki (1743). Warto od razu zaznaczyć, że niemożliwa było owa „konfirmacja” na przełomie XIII/XIV wieku. Niesiecki, wzorem mu współczesnych, przeniósł tzw. adopcję herbową wczasy odleglejsze. Istotny też jest fakt, że Kościelec w XIII i XIV wieku dziedziczyli rycerze z rodu Leszczyców. Ogonowie zaś pojawili się tam dopiero w wieku XV.

    Najbardziej fantastyczną hipotezę wysunął dziewiętnastowieczny heraldyk Hipolit Stupnicki pisząc, że Żółtowscy mają się wywodzić w prostej linii od Książąt Mazowieckich (w linii męskiej jest to wykluczone).

    Teodor Żychliński w Złotej księdze Szlachty Polskiej, również z XIX w., wymienia następujące trzy pierwsze pokolenia rodziny: Jan Ogończyk z Żółtowa, mający występować w 1397 r. w Poznaniu (do tej pory nie natrafiono na żaden dokument związany z tą osobą), Wojciech Ogończyk z Kościela 1436 (Żółtowscy nigdy nie pisali się z Kościela – M.Ż.), Jan w 1469 r. wódz wojsk Ziemowita Mazowieckiego (ostatni z Ziemowitów zmarł w 1462 r. – M.Ż.). Żychliński opierał się zapewne na nieopublikowanych do dziś materiałach genealogicznych dziewiętnastowiecznego fałszerza heraldycznego Wojciecha Wielądka (jego rękopisy znajdują się obecnie w Archiwum Głównym Akt Dawnych). Jedyna różnica to zamiana pokoleń – Wojciech Ogończyk z Kościela 1397, Jan Ogończyk 1425, 1430, 1435.

    Franciszek Ogończyk-Żółtowski, autor Monografii, podaje Tomasza na Żółtowie w 1390 r. i jego syna Świętosława w roku 1440.

    Za pierwszego pewnego protoplastę Żółtowskich można dopiero uznać Piotra, zwanego Ogon z Żółtowa, występującego w 1427 r. (Metryka Księstwa Mazowieckiego). Imię oraz przezwisko wskazują na prawdopodobne pochodzenie z możnowładczej gałęzi potężnego znaczeniem rodu Powałów-Ogonów, mającego swego protoplastę w znanym z Kroniki Galla Anonima piastunie i stolniku Bolesława Krzywoustego – Wojsławie. Warto wspomnieć, że właśnie Wojsław był przydomkiem Żółtowskich w XVI i XVII wieku, w co drugim pokoleniu.

    Istnieje dokument, z roku 1329, księcia dobrzyńskiego Władysława (bratanka Władysława Łokietka) nadania prawa chełmińskiego dla 4 wsi braci Ogonowiców, synów rycerza zwanego Ogonem: Pawła, Marcina, Jakuba i Piotra.

    Wśród świadków zeznających w procesie polsko-krzyżackim z roku 1339 występuję Paweł Ogon – wojewoda łęczycki oraz Jakub Ogon – nie piastujący jeszcze żadnego urzędu. Jakuba Ogonowica spotykamy później, w roku 1350, jako chorążego sieradzkiego. Synowie Pawła Ogona, Mikołaj – podkoniuszy łęczycki i Trojan zawarli w 1348 roku układ z arcybiskupem gnieźnieńskim o Spicymierz, który został im bezprawnie zabrany i nadany arcybiskupowi.

    Nazwa Ogon znana jest dopiero z jednego z dokumentów, powstałego w kancelarii Konrada Mazowieckiego w 1241 r. (Petrus sine Cauda – czyli Piotr bez Ogona). Gałąź tę reprezentowali w XIV wieku bracia: Paweł Ogon, wojewoda łęczycki – zm. 1339 r.; Marcin, podkomorzy łęczycki (1329); Jakub, chorąży sieradzki; Piotr, kasztelan dobrzyński (1350 r.), zmarły między 1364 a 1367 r. Ci czterej bracia byli synami Piotra, wojewody dobrzyńskiego (1300 – 1306). Najstarsza znana pieczęć z wizerunkiem herbu, właśnie owego Piotra, jest obecnie przechowywana w Archiwum Diecezjalnym we Włocławku.

    W VIII tomie pracy Adama Bonieckiego „Herbarz Polski” (s. 209 – 211) znajduje się informacja, że Jankowscy h. Ogończyk z Jankowic w powiecie łęczyckim byli dość mocno rozrodzenia, czego dowodzi występowanie kilkunastu dziedziców Jankowic. W aktach łęczyckich z lat 1384 – 1400 występują między innymi: Floryan; Michał i syn jego Jasiek; Pakosłąw z braćmi; Domasław; bracia Bogusław i Racobor; bracia Piotr i Jan; Wszebor; Świętosław; Sułek; Żuk; Michał Falibogów; Nasięgniew. Od imion i przydomków niektórych z nich przybrały swe nazwy części wsi Jankowice i tak mamy Jankowice – Trojanowe oraz Jankowice – Domasławowe (na których w 1576 roku dziedziczyli: Sebastian i Bernard Pierzchotkowie, Jan i Sebastian (syn Andrzeja) Lossotkowie, Jan Wichno), Jankowice – Pakoszowe (dziedziczyli w 1576 r. – Marcin, Piotr, Baltazar, Andrzej – syn Macieja, Bernard Pierzchot), Jankowice – Lossotki (Jan) i Jankowice – Pękawki (Andrzej – syn Macieja Żuka). Interesujące jest to, że niektórzy Jankowscy są wymieniani w aktach grodzkich brzesko – kujawskich, m.in. Jan z Jankowic (145), Dobiesłąw (1474), Jakób, Michał i Andrzej – syn Piotra (1477).

    W księgach łęczyckich (nr 820) zapisano, że Piotr z Grabowa (1388 r.) ustał (wygrał) roki, w pierwszym terminie, w sprawie poręki. Tamże pisze się o sporze Trojana z Grabowa ze szlachcicem herbu Kamiona, którego termin wyznaczona na pierwszą niedzielę po Wielkanocy.

    U Semkowicza w wywodach szlachectwa pod nr 61 – w kronice łęczyckiej spotykamy zapis, że „…Adamowi wójtowi z Krośniewic w 1420 r. świadczyli krewni ze strony matki Pakosz z Jankowic i Przedbor brat jego”.

    W metryce mazowieckiej występuje pod rokiem 1427 Piotr zwany Ogon w Ziemi Lipskiej (na wschód od Warszawy). Według tam zawartej informacji, grupa rycerzy z zachodniego Mazowsza zakupiła Moszczaną (20 łanów) od wdóch rycerzy, którzy otrzymali ją wcześnie od księcia. Wśród kupujących występowali rycerze piszący się z Kuskowa oraz Piotr z Żółtowa, który zakupił wtedy dwa łany. Ponieważ użycie nazwy Ogon w XIV i na początku XV wieku wskazywało wyraźnie na pochodzenie z tej właśnie gałęzi, to ewentualnego protoplastę Piotra z Żółtowa z 1427 r. można upatrywać w którymś z Ogonowiców.

    W materiałach ze Słownika Geograficznego, w zeszytach z Kuskowa, są zapisane następujące informacje:

    Pod rokiem 1439 – „… Szlachetny Pakusz z Żółtowa, sołtys Te… sprzedał swoje sołectwo za 40 grzywien.”

    „… Szlachetny Piotr z Żółtowsa (1446) zapi8sał 20 grzywien pospolitych, jako wiano swej żony szlachetnej Katarzyny”.

    W 1450 – „…szlachetny Świętosław, syn Tomasza z Żółtowa, zabezpieczył dług 7 grzywien na Żółtowie na włóce andrzejewskiej, stryjowi Przedborowi z Żółtowa oraz Skarbkowi, Dobiesławowi i Stanisławowi – braciom.”

    „Maciej i Mikołaj  z Żółtowa sprzedali całą swoją ojcowiznę Dobkowi, Piotrowi i Tomaszowi za 22 grzywny” (rok 1454). W tym samym 1454 roku „…Dobek i Stanisław z Żółtowa zamienili swoją część w Kraszynie na część w Zauszewie”.

    Do pierwszych, którzy zaczęli się pisać Żółtowscy należeli także Wojciech, który przeniósł się przed 1479 r. z ziemi płockiej do miasta Krakowa oraz Stanisław w 1480 r. Ten ostatni to zapewne Stanisław – Wojsław, występujący wraz z synem Stefanem i przykładający swą pieczęć na zjeździe rycerstwa w Płocku w 1519 r.

    Mimo szesnastowiecznych migracji do Wielkopolski, Ziemi Dobrzyńskiej, Małopolski czy późniejszych na Litwę oraz Wołyń, większość rodziny została na Mazowszu na swych siedmiu wioskach: Żółtowie, Gardzynach, Żabikach, Myszkach, Myszewie, Żukach, Zegadłach, zasilając z czasem grono drobnej szlachty. Tak więc, w konieczności, zaczęli Żółtowscy używać przydomków Gardzyna, Żuk, Myszka, Miśka, Żabik, Żaczek, Sumiczka, Redliczka, Mozdzen, Niechrost, Skarbek, Ponich, Paluch, Rosłan, nierzadko tocząc między sobą bratobójcze wojny.

    Dziś, bez wnikliwych badań, zwłaszcza gdy tradycja rodzinna nie jest przekazywana z pokolenia na pokolenie, trudno jest ustalić czas przybycia Żółtowskich w inne rejony Polski. Miejmy nadzieję, że uda się odnaleźć wspólne korzenie kilkutysięcznej rzeszy Żółtowskich mieszkających obecnie w Polsce i w świecie.

    Źródło: Michał Żółtowski, Genealogia Rodu Żółtowskich, rozdział 1.3. Antenaci rodu Żółtowskich