Nienawidzę fałszywego wstydu,
wieczorów niedzielnych,
krwawego słońca
dzwonów kościelnych,
bijących na trwogę, na żal i na zatracenie.
Smutnego ciała woskowego – poświęcenie.
Nienawidzę złych wspomnień, sacharyny
w długich latach trwogi, niezawinionej winy.
Cytatów, kazań, referatów, sloganów.
Farbowanych demokratów
Domokrążców wytykających nasze przewinienia,
wskazujących drogę „prawdziwego” zbawienia.
Ściętych trupich kwiatów, milczących, nieruchomych ptaków.
Daremnego krzyku, gwałtów i przemocy.
Buntu duszy, strachliwego trzepotania serca.
Chwil, gdy ręce nie znajdują oparcia.
Przepaścistego lotu, strachu i bliźniego konania.
Beznadziei oczekiwań i bólu pożegnania.
Dodaj komentarz