Monte Cassino, Pompeje, Neapol


Agnieszka z Kutna

Dzień 17 października 2000 r., piąty dzień naszej rodzinnej pielgrzymki.

Zawędrowaliśmy na Monte Cassino, do Pompei i Neapolu, zagłębiając się w pasjonującą historię. Pogoda dopisywała, słońce, aczkolwiek z małymi wyjątkami, obdarowało nas swym blaskiem, wiatr i deszcz zachowując na później.

Na Monte Cassino jechaliśmy ponad dwie godziny, a sam wjazd na szczyt zapewne przyprawił niektórych o mdłości, jednakże widoki były malownicze, co uwieczniono na fotografiach i taśmie wideo. Odwiedziliśmy polski cmentarz zdobywców klasztoru Benedyktynów poległych podczas ofensywy w roku 1944 (11-18 maja). Leżą tam, często bezimienni, młodzi chłopcy, którzy własną krwią godnie przeciwstawiali się działaniom hitlerowców, broniących drogi na Rzym (ostatecznie zajęty przez aliantów, dzięki II Korpusowi Polskiemu gen. Władysława Andersa, 4 czerwca 1944 r.).

Uczestniczyliśmy z prawdziwą przyjemnością we Mszy św. celebrowanej przez naszego duchownego przewodnika ks. Józefa Grzeszczuka. W kazaniu usłyszeliśmy prawdę o nas Polakach i o Polsce starającej się obecnie o wejście w struktury europejskie. Polska powinna stać z głową podniesioną wysoko w pierwszych szeregach państw europejskich za zasługi swoich dzielnych żołnierzy broniących każdego skrawka ziemi „starego kontynentu”. Ojczyzna matka tysięcy nieprzejednanych obrońców dobra, wolności, suwerenności nie musi błagać o przyjęcie do Europy, gdyż zawsze w niej była i będzie. My Polacy współcześnie żyjący nie mamy się czego wstydzić, nie zhańbiliśmy się w historii. Na Monte Cassino powinniśmy oddać cześć poległym za naszą niepodległość, zjednoczeni jak oni wtedy, zagłębić się w modlitwie, refleksji nad grobami braci-rodaków. Tu na cmentarzu spotkały się setki Polaków, by uczestniczyć w Mszach św. w intencji zmarłych żołnierzy, by złożyć wieńce na mogile gen. Andersa, twórcy i dowódcy armii polskiej złożonej z jeńców więzionych w ZSRR, by uczcić wielkie polskie zwycięstwo. Były pielgrzymki z Radia Maryja, byliśmy tam i my, rodzina Żółtowskich dla której największymi wartościami są Bóg – Honor – Ojczyzna. Pewna jestem, iż żaden Żółtowski nie zawahałby się, gdyby przyszło mu bronić, jak ci polegli, słusznej idei – wolności.

Z braku czasu (w Pompejach mieliśmy stawić się o godz. 13) na zwiedzenie opactwa mieliśmy zaledwie 15 min. Oczy nacieszyliśmy, kierowcom podziękowaliśmy za szczęśliwy zjazd i ruszyliśmy ku Pompejom. Byliśmy tam jedynie 1,5 godz., z „dodatkowym prezentem” – drugą grupą, chciałoby się rzec „katastrofa”, ale na szczęście oprowadzała polska, przesympatyczna przewodniczka. Weszliśmy w krąg kultury starożytnych Rzymian, gdyż od 310 r. p.n.e. Pompeje znajdowały się pod panowaniem państwa rzymskiego. Początkowo skromne osiedle rolnicze, z czasem przekształciło się w ważny ośrodek przemysłu i handlu. Pierwszą klęską, która nawiedziła miasto, było silne trzęsienie ziemiw 62 r. n. e., całkowicie niszczące kolonię. Ocaleli z katastrofy mieszkańcy przystąpili do odbudowy, podniesiono z ruin wiele budowli, rozbudowano świątynie, kiedy nagle 24 sierpnia 79 r. n.e. uśpiony od wieków Wezuwiusz rozbudził się z długiego snu, wybuchając z niesłychaną siłą. Na Pompeje spadł gęsty deszcz lapillów i żarzących się łupek, osadę pokryty śmiercionośne wilgotne popioły. Nieliczni, którzy uszli z życiem, rzucili się w stronę Stabiów i Nucery, lecz trujące wyziewy wulkanu przerwały ucieczkę. Miasto okryła gruba pokrywa (5-6 m) popiołów. Na wieki zapomniano o tym obszarze ciągnącym się od Herkulanum do Stabiów. Umarłą miejscowość „obudził” Vittorio Spinazzoli, kierujący pracami odsłaniania domów i ulic spod warstwy lapillów. Na pompejańskich ulicach znów słychać gwar przechodniów, turystów. 17 października 2000 r. byliśmy nimi m.in. my – rodzina Żółtowskich, której udało się zobaczyć tak wiele w tak krótkim czasie. Podziwialiśmy wspaniałe rezydencje – domy bogatych – i mniej okazałe mieszkania uboższej warstwy. Zachwycaliśmy się forum, czyli centrum życia politycznego, gospodarczego i religijnego Pompejów. Usytuowane były tam gmachy publiczne: bazylika, urzędy miejskie, hale targowe oraz budowle kultowe. Nie ustępowała forum rozmachem i świetnością świątynia Apollina, której tylną ścianę portyku zdobią malowidła o tematyce zaczerpniętej z Iliady, pod kolumną stoją kopie posągu Apollina z łukiem oraz popiersia Diany, ich oryginały znajdują się w Muzeum Narodowym w Neapolu. Zachował się ołtarz ofiarny usytuowany przed schodami bazyliki i kolumna jońska z zegarem. Nie omieszkaliśmy zobaczyć Term Stabińskich, gdzie w szatni umieszczona jest gablota z gipsowym odlewem ciała jednej z ofiar wybuchu Wezuwiusza. Ciekawostką okazał się dom publiczny ze śmiałymi malowidłami na ścianach i kamiennymi łóżkami. Potrzeby duchowe zaspokajał natomiast teatr grecki. Wszyscy uczestnicy naszej pielgrzymki byli pod wrażeniem wysokiej cywilizacji i kultury Pompejów – „miasta umarłego”, aczkolwiek w pewnym sensie nadal żyjącego, zarówno historią, jak i współczesnością.

Trzecim przystankiem dnia był Neapol – perła południowych Włoch, gdzie postęp cywilizacyjny zlewa się z ubóstwem widocznym na obrzeżach miasta. Podczas godziny do własnej dyspozycji, kiedy to za towarzysza mieliśmy deszcz, mogliśmy podziwiać cudowne uliczki i kamienice, ucieszyć podniebienie prawdziwym spaghetti i lodami kasztanowymi. „Zobaczyć Neapol i umrzeć” – zaprzeczyć temu powiedzeniu nie można.

Na tym zakończyliśmy zaplanowanie na 17 października 2000 r. wycieczki. Dzień był niesamowity, pełen wrażeń, niezapomniana karta w kalendarzu życia. Otworzyliśmy nasze serca na historię starożytną i tę, która ciągle żyje i będzie żyła, póki my dajemy jej świadectwo.

Zmęczeni podróżą, jednakże podekscytowani zasiedliśmy do kolacji, na którą tradycyjnie podano makaron. Kładąc się do łóżek oczekiwaliśmy z niecierpliwością dnia jutrzejszego – wizyty w Asyżu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *