Życiorys mój

Stanisław Żółtowski z Aleksandrowa

Urodziłem się 4 kwietnia 1927 r. w Aleksandrowie Kujawskim z matki Aleksandry z domu Kowalskiej i ojca Albina zatrudnionego w tym czasie na stanowisku zawiadowcy stacji PKP w Aleksandrowie Kujawskim. W rodzinie naszej oprócz mnie byli jeszcze dwaj bracia. Romuald starszy ode mnie o 6 lat i Henryk starszy ode mnie o 4 lata. Romuald w 1939 roku był już studentem pierwszego roku Politechniki Warszawskiej. Henryk uczęszczał do trzeciej klasy Gimnazjum Ogólnokształcącego, prowadzonego przez księży Salezjanów w Aleksandrowie Kujawskim. Kiedy ukończyłem 6 lat, poszedłem do pierwszej klasy szkoły powszechnej i jednocześnie zapisałem się do 102. Drużyny Harcerskiej w Aleksandrowie Kujawskim. Początkowo bytem zuchem, następnie harcerzem, młodzikiem, a w roku 1939 miałem już stopień ćwika. Drużynowym naszym był Czesław Paczkowski. W drużynie naszej brałem zawsze czynny udział w szkoleniu harcerzy i w życiu organizacyjnym do czasu wkroczenia Niemców do Polski.

W czerwcu 1939 r. ukończyłem sześć klas szkoły powszechnej i zdałem egzamin do pierwszej klasy Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego Księży Salezjanów również w Aleksandrowie Kujawskim. Wybuch wojny przeszkodził mi w dalszej nauce.

Od września 1939 r. do kwietnia 1942 r. niemieckiej okupacji pracowałem w gospodarstwie moich rodziców (2 ha ziemi) we wsi Rożno-Parcele Gmina Służewo. Ojciec mój zarejestrował się u Niemców jako rolnik i przez całą okupację, będąc kolejarzem sprzed wojny, nie pracował na kolei niemieckiej. Pracując w naszym gospodarstwie, aż do wysiedlenia nas pasłem krowy na „wałach”, które ciągną się wzdłuż torów kolejowych przy wjeździe do Aleksandrowa od strony Torunia. W tym czasie, a był to rok 1940, wiedziałem, że brat mój Henryk pseudonim „Dołęga” pracuje w konspiracji Związku Walki Zbrojnej, a później Armii Krajowej. Mieliśmy również ukryte w piecu naszego domu pod popielnikiem radio, za pomocą którego zdobywaliśmy wiadomości przekazywane dalej przez brata i mojego ojca.

Chciałem również włączyć się i pracować w konspiracji. W konsekwencji otrzymałem polecenie, aby pasąc krowy przy torach kolejowych, liczyć transporty niemieckie, jadące na Wschód oraz w miarę możliwości określać, jakie to były transporty. Czołgi, armaty, amfibie, transportery itp. Początkowo wiadomości te przekazywałem bratu Henrykowi, a już od lipca 1940 r. codziennie zebrane wiadomości przekazywałem Stanisławowi Ożażewskiemu w jego mieszkaniu. Odbywało się to w ten sposób, że po przygnaniu krów do obory i po wydojeniu ich przez moją mamę zabierałem 1 litr mleka (na wypadek, gdyby w mieszkaniu Ożażewskich była wsypa) i szedłem do mieszkania Ożażewskich. Oddając mleko osobiście składałem jemu meldunek. O ile ktoś obcy był w mieszkaniu, meldunku nie wolno było mi przekazywać, a tylko oddać mleko.

Wiosną w kwietniu 1941 r., w obecności Stanisława Ożażewskiego, Jerzego Ignaczewskiego i jeszcze dwóch mężczyzn (w tym czasie jeszcze nie znałem ich nazwisk) złożyłem przysięgę i zostałem żołnierzem Związku Walki Zbrojnej.

Od tego czasu powierzano mi jeszcze inne zadania. Byłem łącznikiem drugiego plutonu, a dowódcą moim był sierżant Stanisław Ożażewski pseudonim „Oliwa”. Przenosiłem bibułę i inne dokumenty, np. na wieś Rodunki do Graczyka, jak również do Józefa Mosielskiego zamieszkałego w Aleksandrowie. Oprócz tego miałem za zadanie rozprowadzać prasę podziemną i ulotki. Pamiętam niektóre tytuły: „Iskra Wolności”, „Głos Prawdy”, w późniejszym czasie: „Tu mówi Londyn”, drukowane na przebitce. Kolportowałem je wśród Polaków, którzypo przeczytaniu podawali następnym swym znajomym. A byli to tacy, jak Kościelecki (kolejarz) zamieszkały we wsi Konradowo, Brzeziński (kolejarz) zamieszkały we wsi Rożno (gmina Służewo), Jan Morawski (kolejarz) zamieszkały w Aleksandrowie, Bącalski (rolnik) zamieszkały we wsi Podgaj-Przybranowo (gm. Służewo), Wtadysława Denis zamieszkała w Aleksandrowie Kujawskim, a od roku 1942 we wsi Ośno, Antoni Mosielski zamieszkały we wsi Kuczek pod Ciechocinkiem, Michał Duszyński (felczer medycyny) zamieszkały w Aleksandrowie Kujawskim, Wesołowski (maszynista PKP) zamieszkały też w Aleksandrowie, lekarz medycyny Szlubowski i doktor Marlicz zamieszkali w Aleksandrowie Kujawskim. Było ich jeszcze wielu, ale po tylu latach nie pamiętam nazwisk.

Wymienieni kolejarze w czasie okupacji hitlerowskiej nie podjęli pracy na kolei niemieckiej i przeważnie trudnili się rolnictwem, z wyjątkiem Wesołowskiego, którego zmuszono do podjęcia pracy na parowozie, ponieważ Niemcom brakowało maszynistów.

Przekazywane wiadomości od października 1939 r do czasu naszego wysiedlenia, to jest do 21 kwietnia 1942 r. uzupełnialiśmy wiadomościami z naszego radia.

Pragnę nadmienić, że przed złożeniem przysięgi przybrałem pseudonim „Kłos”, a po aresztowaniu przez gestapo w roku 1940 na przejeździe kolejowym Jana Duszyńskiego (syna felczera) oraz zabrania z mieszkań Partyki i Gajewskiego mieliśmy polecenie zmienić swoje pseudonimy. Ja zmieniłem na pseudonim „Kos”.

W maju oraz czerwcu 1941 r. zostałem przeszkolony z zakresu musztry, broni krótkiej, długiej i maszynowej. Szkolenie przeprowadzał z nami plutonowy Jan Borowicki (malarz), a z zakresu służb sanitarnych szkolił nas felczer Michał Duszyński. Chcę jeszcze nadmienić, że aresztowani przez gestapopodani wyżej członkowie naszej organizacj z pewnością nie wydali pozostałych kolegów, ponieważ nie było w tym czasie aresztowań. Ślad po Partyce i Gajewskim urwał się z chwilą ich aresztowania, Jana Duszyńskiego natomiast męczyli nadal w więzieniu w Brandeburgu, gdzie wykonano wyrok kary śmierci przez ścięcie w dniu 9 stycznia 1943 r. Ciało spalono i urnę z prochami, jak na ironię przesłano rodzicom do Aleksandrowa Kujawskiego i rodzice Jana Duszyńskiego musieli zapłacić za niego w markach niemieckich.

Niemcy w latach 1941-1944 na naszym terenie przeprowadzali niespodziewane indywidualne wysiedlanie Polaków zarówno z gospodarstw, jak i własnych mieszkań, obsadzając w nich Niemców z Besarabii (Czarnomorców). Wysiedlania Polaków przeprowadzał hitlerowski Arbeitstab SS (44) (załącznik Nr 4), który miał swą siedzibę w majątku Biskupice obok Radziejowa. Jako pewną ciekawostkę podam jeszcze, że każdy Niemiec sprowadzany z Besarabii miał prawo wybierać do trzech razy mieszkanie, warsztat pracy, lub gospodarstwo. Po wysiedlonych Polakach mógł zagarnąć dobytek trzech rodzin Polaków, czyli praktycznie dla każdego Niemca osiedlonego w Polsce musiało być wysiedlonych trzy rodziny Polaków. Byli faworyzowani, ponieważ zdolnych do służby wojskowej z miejsca wcielano do Wehrmachtu a tylko rodziny pozostawały w miejscu osiedlenia. Ten który został osiedlony w naszym domu i gospodarstwie nazywał się Stefan Augustin. Zmienił swoje osiedlenie po raz drugi. Pierwszegospodarstwo i cały dobytek zajął po wysiedlonym Polaku Stanisławie Bajarskim we wsi Ośno gm. Służewo. Trzeci raz już nie zdążył, bo go wcielono do Wehrmachtu. W naszym gospodarstwie pozostała tylko jego rodzina. Wysiedlona ze swego dobytku polska rodzina musiała w terminie 3 dni zgłosić się do Arbeitsamtu w celu podjęcia pracy i podać dokładny adres obecnego zamieszkania. Arbeitstab po wysiedleniu na tyle dużej liczby Polaków, że mógł zorganizować transport, kierował sprawę do Żandarmerii, która zawsze nocą wyciągała byłych wysiedleńców z ich obecnych mieszkań, ładowała do bydlęcych wagonów i wywoziła do prac fizycznych w Niemczech. Transport, w którym miano nas wywieźć skierowano na granicę niemiecko-francuską.

Ciąg dalszy w następnym numerze.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *