Przyjazd po latach

Na Zjazd jechałam z biciem serca, ponieważ nie byłam już na tych spotkaniach od czterech lat. Dojechałam do Jeleniej Góry, skąd odebrał mnie Jarosław ze Skierniewic i dowiózł z resztą rodziny na miejsce do Szklarskiej Poręby.

Kolejny już, 15. Zjazd odbył się jak zwykle w Boże Ciało. Ośrodek wypoczynkowy „Olimp” otoczony kompleksem leśno-parkowym od razu mi się spodobał.

Powitaniom i uściskom nie było końca i jak to bywa po dłuższej rozłące, rozmawialiśmy do późnych godzin.

W dzień Bożego Ciała udaliśmy się na mszę i procesję. (Karol z Olsztyna niósł krzyż) Pogoda dopisywała, więc większość z nas po procesji zwiedzała okolice Szklarskiej Poręby. Grupa piechurów postanowiła pójść w góry. Wrócili bardzo zmęczeni, ale pełni wrażeń.

Wieczorem znowu czas na rozmowy. Eli i Wacławowi z Łodzi urodziła się wnuczka Ola, a Włodzio z Kielc oznajmił, że jego siostra Bożena i Marian Drożdżalowie z Torunia zostali potrójnymi „dziadkami”.

Tradycją jest, że w czasie pobytu „zjazdowego” zarząd organizuje dla nas wycieczkę. W tym roku była to całodniowa wycieczka do Bolkowa, Książa i Krzeszowa.

Szklarska Poręba jest tak urokliwa, że większość z nas starała się zobaczyć jak najwięcej jej zakątków. Ja i Kicia z Olsztyna poszłyśmy w kierunku wodospadu Kamieńczyk. pokonując kamienistą drogę. Już z dala słychać szum wodospadu. Warto było tu przyjść. Oddychamy czystym górskim powietrzem i podziwiamy panoramę.

Przez chwilę błądziłyśmy wśród leśnych dróg, aż dotarłyśmy do domu malarza Wlastimila Hoffmana. Jest to góralska chatka ukryta w gąszczu drzew. Po muzeum oprowadza nas krewny malarza. Opowiada o Hoffmanie i sypie anegdotkami.

W piątkowy wieczór jak zwykle odbyła się uroczysta kolacja. Była świetna zabawa i dużo śmiechu. Na aukcji, która jest tradycyjnym punktem piątkowego wieczoru, uczestnicy zawsze bawią się doskonale. Aukcja prowadzona była przez Mariusza ze Sztumu i Rafała z Korycina. Hazardowo grała Mirella przebijając Wacława z Łodzi i Piotra z Płocka.

Wieczór umilała tańcem śliczna dwuipółletnia Marysia z tatą Piotrem z Płocka.

W sobotni poranek udajemy się do kościoła na mszę w intencji rodu.

W południe miła niespodzianka, spóźnieni (i na chwilkę) dojechali Krystyna i Bronisław z Berlina.

Przedostatniego dnia pobytu wybrałam się z Lonią i Kazikiem z Olsztyna do muzeum minerałów. A wieczorem krótkie zebranie, na którym prezes Rafał informuje o planach i działalności Związku: Jarek o stanie kasy, Bożenka – redaktor kwartalnika, prosi o artykuły, a Basia ma pełne ręce roboty – zbiera składki. Poruszono sprawę miejsca przyszłorocznego Zjazdu, padały różne propozycje. Może będą to okolice Olsztyna?

Patrząc na twarze naszych familiantów, dochodzę do wniosku, że nic się nie zmieniają, są jak zawsze młodzi, serdeczni i radośni, tylko młodzież nie do poznania.

Dziękuję serdecznie Zbigniewowi z Warszawy za dowiezienie mnie do Zielonej Góry.

Lidia z Sulechowa

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *