Majowy spacer

Był ciepły majowy dzień.

Szła parkiem, którym można przejść całe miasteczko. Człowiek, który zakładał ten miejski ogród, zapewne był pasjonatem i posiadał dużą wiedzę w dziedzinie ogrodnictwa. Ogromna różnorodność drzew i krzewów, w tym okazy egzotyczne, piękne, cenne i rzadkie.

Najciekawszym okazem drzewostanu był miłorząb japoński, który występował już w erze mezozoicznej (60 do 180 milionów lat wstecz). Jego liście w kształcie małych wachlarzy, jesienią przybierają kolor żółci.

W maju zakwitły magnolie białe i różowe oraz różaneczniki bajecznie kolorowe: różowe, lila, białe, fioletowe, a nawet pomarańczowe. Mijała te cuda przyrody, rozmarzona, zamyślona, szczęśliwa. Na końcu alei, którą szła, bawiła się grupka dzieci. Nagle usłyszała przeraźliwy krzyk, dzieci z piskiem rozpierzchły się, zostało tylko malutkie dziecko, może ponad roczne. Stało na środku dróżki i zanosiło się płaczem. Widok był przerażający, całą głowę miało zalane krwią.

Podniosła, przytuliła, z głowy dziecka szeroką strugą wypływała krew. Jedną ręką trzymała dziecko, drugą naciskała na ranę, aby zatrzymać krwotok. Czuła, jak wzdłuż ręki płynie ciepła i lepka krew. Biegła, nikogo nie było w pobliżu, przerażone dzieci pochowały się gdzieś w krzakach. Była sama, pragnęła tylko dobiec jak najprędzej do ulicy, niedaleko jest placówka Pogotowia Ratunkowego.

Dziecko trochę się uspokoiło, nie krzyczało. Już widać ulicę, nie zwracała uwagi na przechodniów, którzy zdziwieni, zaszokowani ustępowali jej drogi. Widok bowiem był niezwykły i przerażający. Otworzyła drzwi, dyżurny lekarz zerwał się z krzesła, odebrał dziecko i ze złością krzyknął: „Ty wyrodna matko,! Ty szmato…! Ty…!” To było najłagodniejsze z inwektyw, jakie usłyszała. Przez zaciśnięte zęby powiedziała: „Proszę mu udzielić pomocy, proszę ratować, proszę zająć się dzieckiem, a nie moją osobą”. Poskutkowało! Na pytanie pielęgniarki: „Dane dziecka” – odpowiedziała spokojnie: „Nie wiem, nie znam, przypadkiem przechodziłam”.

Dopiero teraz spojrzała na swoją nową białą sukienkę, która już nie była biała. Ręce zbroczone krwią, szyja, twarz. „Wyglądam jak bym wróciła z wojennego frontu” – pomyślała z rozbawieniem.

Poproszono ją na zaplecze, pielęgniarka pomogła jej doprowadzić się do jakiego takiego porządku. Stwierdziła: „Chyba pożegna się pani z sukienką, plamy z krwi trudno wyprać”. Na pytanie, co będzie z dzieckiem, otrzymała odpowiedź, że odwieziono je do szpitala, wszystko będzie w porządku! Mój Boże! „Wszystko ?” – nigdy nie może być wszystko w porządku – co za bzdura.

Do szpitala jej nie wpuszczono, dowiedziała się, że już nie ma zagrożenia życia, dziecko powinno wyzdrowieć – powinno?

Nie wiedziała, skąd jest dziecko, jak się nazywa, gdzie mieszka. Nie było też świadków zajścia.

A w domu stwierdzono: „ Tylko tobie może się przydarzyć coś takiego” Jak ty wyglądasz!

Anna Nowotna-Laskus z domu Żółtowska

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *