Autor: mzwaw

  • Z szacunkiem dla przeszłości i z myślą o przyszłości

    Z szacunkiem dla przeszłości i z myślą o przyszłości

    Ludzie są jak wiatr. Jedni lekko przelecą przez życie i nic po nich nie zostaje, drudzy dmą jak wichry, więc zostają po nich serca złamane, jak jakieś drzewa po huraganie, inni wieją jak trzeba. Tyle, żeby wszystko na czas mogło kwitnąć i owocować. I po nich zostaje piękno naszego świata …

    Krystyna Siesicka

    Jubileuszowy XXX Zjazd Związku Rodu Żółtowskich odbył się w dniach 15 – 19 września 2021 roku. Zjechaliśmy z różnych zakątków Polski do hotelu „ Biały”w Skorzęcinie.

    Skorzęcin to miejscowość w województwie wielkopolskim, leżąca niedaleko Gniezna, niemal w środku lasu, pomiędzy rozległym Jeziorem Niedzięgiel i mniejszym Jeziorem Białym – od jego nazwy wywodzi się miano hotelu, w którym mieliśmy przyjemność gościć.

    Przyjęto nas niezwykle miło i serdecznie, z uśmiechem spełniano nasze kolejne prośby i zachcianki. Urzekło nas nie tylko położenie hotelu – wśród lasów i jezior, ale również cisza, błogi spokój, a przede wszystkim – czystość.

    Na każdym kroku widać było, że tutaj dba się o dobrostan przyrody i o turystów.

    Już w fazie organizacji zjazdu niezwykle pomocny okazał się dyrektor obiektu Pan Marek Pedrycz. Z rozmów z Agnieszką z Wrocławia wiem, że gospodarz hotelu „ Biały” udzielał wszystkich niezbędnych informacji, potrafił rozwiązać każdą naszą wątpliwość czy problem.

    Ja, jako organizator wycieczki, wpadłam na pomysł, aby zadzwonić do pana dyrektora i uzyskać namiary na firmę przewozową, z którą współpracują. Oczywiście, nie zawiodłam się. Załatwiłam jedną z najważniejszych kwestii wycieczkowych – transport.

    Na miejsce XXX zjazdu dojechałam w czwartek po południu, wraz z moim psem rasy kundel szlachetny o wdzięcznym imieniu Gałgan. Zaczęły się serdeczne powitania – Rafał z Głuchołazów, Ela i Kaziu z Kutna, Piotr z Sandomierza. Z balkonu machają do mnie Mirella i Mariusz, a także ich córka Marta z mężem Michałem.

    Agnieszka z Wrocławia, korzystając z pięknej słonecznej pogody, udaje się w stronę jeziora, aby popływać. Jest już Bożenka z Warszawy, a także Zbigniew, również ze stolicy. Przyjechała Halinka z Podkowy Leśnej. Poznaję Ewę i Piotra z Oświęcimia. Toruń reprezentują Kalina z Jerzym, Bożenka, Marian oraz Maciej Drożdżalowie. Z Torunia przyjechali także Beata z Markiem. Wspominamy naszą wyprawę do Nysy podczas XXIV zjazdu w Jarnołtówku. Fajnie było!

    Słoneczna pogoda, ustawione przed hotelem stoliki i fotele sprzyjają spotkaniom. Co i rusz ktoś dołącza i od razu zaczyna się radosna rozmowa. Witam Jacka z Łodzi, nadchodzą Lila z Sulechowa, Kicia ze Szczęsnego i Bożenna Wanda z Warszawy. Wspaniale jest zobaczyć Janeczkę oraz Danusię z Wrocławia.

    Wiele śmiechu wywołuje spotkanie z Krysią z Polic i jej córką Mariolą. Podczas zjazdu w Ciechocinku (2012 r.) Krysia przygarnęła mnie do swojego pokoju, ponieważ przydzielono mi lokum w tak dalekiej odległości od pozostałych, że nie mogłam ze strachu spać.

    Niektórzy niewidziani od dwóch lat, inni od kilku lub nawet kilkunastu zjazdów. Ale rzecz zdumiewająca! Nikt się nie zmienił! Jakby zażywali nektaru i ambrozji. Może ten tajemniczy eliksir, to ogromne pokłady serdeczności, optymizmu, umiejętności dobrego porozumiewania się z ludźmi, szczerego uśmiechu, życzliwości oraz otwartości na potrzeby innych.

    Kończę organizację piątkowego wyjazdu, który zapowiada się ciekawie. Wprawdzie już byliśmy w Gnieźnie, podczas VIII zjazdu w Chomiąży Szlacheckiej w 1999 roku, ale bliskość tego historycznego grodu od Skorzęcina niejako wymusiła na nas ustalenie trasy wycieczki.

    Wieczorem witamy kolejnych uczestników zjazdu – Barbara i Krzysztof Rumińscy z Torunia, a także Andrzej z Płocka z synem Jarosławem. Z Grudziądza docierają Ania i Maciek Burdynowscy z Wojtkiem i Madzią. Czwartkowy wieczór to czas na spotkania i pogaduchy. Mnie, Piotra i Zbyszka goszczą Ela i Kaziu z Kutna. Mamy okazję posłuchać niezwykle interesujących opowieści Zbyszka o jego podróżach po całym, niemal, świecie. Piątkowe śniadanie pełne jest gwaru i śmiechu. Kompletujemy garderobę na wspólny wyjazd. Powinny to być żółte koszulki z Ogończykiem, niektórzy mają jeszcze takie koszulki w kolorze białym ( uczestnicy pielgrzymki do Włoch w 2000 roku na Jubileusz Rodzin). Rafał rozdaje koszulki i czapki w kolorze niebieskim.

    Ekwipunek skompletowany, autokar podjechał, możemy ruszać! Jak zwykle, cudem, udaje nam się wszystkim pomieścić, przemiły pan kierowca, sobie tylko znanymi skrótami, kieruje się w stronę Gniezna. Pierwszy punkt programu to niespodzianka. Zwiedzamy fabrykę bombek choinkowych ( z tego rodzaju zakładów słynie nasza pierwsza stolica) i każdy z uczestników, jako bilet wstępu, otrzymuje cacuszko ze swoim imieniem. Na tym nie koniec! Przecież mamy rodzinę ( bliższą i dalszą ), znajomych, przyjaciół, dobrych sąsiadów oraz innych bliskich nam ludzi. Bombka z imieniem może być świetnym podarunkiem z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia.. Świetnie też udał nam się ( mnie i Prezesowi Mariuszowi ) pomysł z bombkami ozdobionymi herbem Ogończyk oraz napisem XXX Zjazd Związku Rodu Żółtowskich. Podczas licytacji były one obiektem pożądania wielu uczestników uroczystej kolacji. Takiego gadżetu zjazdowego jeszcze nie było!

    Na Wzgórzu Lecha, gdzie dumnie wspina do nieba swe dwie wieże najcenniejszy zabytek Gniezna, Bazylika Najświętszej Maryi Panny, czekał na nas przewodnik Pan Wojciech Smielecki – erudyta znający swoje ukochane miasto i potrafiący o nim opowiadać. Świątynia katedralna to kościół niezwykły – miejsce pochówku świętego Wojciecha, głównego patrona Polski oraz świadek pięciu koronacji królewskich. To właśnie tutaj władcami stali się: Bolesław Chrobry, Mieszko II Lambert, Bolesław II Szczodry, Przemysł II oraz Wacław II Czeski. W podziemiach, obok innych znamienitych postaci historycznych, spoczywa, zmarły w Berlinie, biskup warmiński, poeta, prozaik, publicysta i encyklopedysta Ignacy Krasicki.

    Perłę Gniezna zwiedzamy w dość szybkim tempie, gdyż rozpoczyna się właśnie południowa msza święta. Więcej czasu możemy poświęcić na obejrzenie przebogatych, bezcennych zbiorów Muzeum Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Zostało ono założone z inicjatywy kardynała Józefa Glempa w 1991 roku. Do najcenniejszych eksponatów należą: kielich świętego Wojciecha z X wieku oraz kielich Dąbrówki ufundowany przez Mieszka III Starego. Można tu też zobaczyć szereg XV – wiecznych relikwiarzy, rzeźb czy bogato zdobionych szat liturgicznych. W skład zbiorów wchodzą też kolekcje dotyczące złotnictwa kościelnego, portretów trumiennych, charakterystycznych dla barokowej obrzędowości pogrzebowej oraz malarstwa, między innymi Jacka Malczewskiego i Leona Wyczółkowskiego. W muzeum znalazły swoje miejsce pamiątki po ostatnich prymasach Polski.

    Po tej dużej ilości wiedzy historycznej, obcowania z historią, niemal na wyciągnięcie ręki, ogromnej dawce pożywki dla ducha, o swoje prawo upomniało się też ciało. Mieliśmy chwilę odpoczynku, którą wykorzystaliśmy na wypicie kawy i rozmowę z panem przewodnikiem. Zajmująco opowiadał on o znanych aktorach, reżyserach oraz o statystowaniu w wielu filmach.

    Powróciliśmy na Wzgórze Lecha, aby podziwiać unikatowy zabytek romańskiej sztuki ludwisarskiej. Obecnie to po prostu Drzwi Gnieźnieńskie albo Drzwi świętego Wojciecha, ale dawniej były nazywane, ze względu na swą rangę, Porta Regia ( Drzwi Królewskie ) lub Porta Aurea ( Drzwi Złote). Zostały wykonane w XII wieku za czasów panowania Mieszka III Starego, przedstawiają życiorys świętego Wojciecha. Musiał to być święty ważny i na owe czasy, ponieważ, zwykle, na średniowiecznych podwojach umieszczano sceny biblijne.

    Przygotowujemy się do wspólnej pamiątkowej fotografii na schodach u stóp pomnika Bolesława Chrobrego. Nasze sprawne ustawianie się do zdjęcia szybko zyskuje naśladowców wśród grupy wycieczkowiczów, obserwujących nasze manewry. Śmiejemy się serdecznie, gdy jedna z pań wychowawczyń rzuca w stronę młodzieży: „ No, to już wiecie, jak się macie ustawić”.

    Żegnamy Gród Lecha pełni wrażeń. A w bagażniku autokaru czekają na rozdysponowanie trzy ogromne kartony bombek, które po powrocie do hotelu mąż Marty – Michał szybko i sprawnie radzi sobie z tym niełatwym, a przede wszystkim kruchym zadaniem.

    Wycieczka była super – warto podróżować i poznawać nowe miejsca!

    Piątek to bardzo pracowity dzień zjazdowy. Po krótkim odpoczynku, spotykamy się w hotelowej sali konferencyjnej. Najpierw zarząd – trzeba podjąć kilka ważnych decyzji, przygotować do przegłosowania ogólnego zebrania członków Związku zmiany w Regulaminie. Do zarządu dołączają wszyscy przybyli na jubileuszowy zjazd. Ustępujący zarząd składa sprawozdanie ze swojej działalności. Wcześniej jeszcze kilkoro z nas referuje zadaną „pracę domową”. Kilka miesięcy temu różnego rodzaju tematy polecił nam przygotować Rafał z Głuchołazów. Prezes honorowy Rafał przygotował kronikę wydarzeń w Związku Rodu Żółtowskich na przestrzeni trzydziestu lat działalności. Przybliżył ideę założycielską, mówił o dokonaniach wszystkich tych, którzy tworzyli związek, a potem prowadzili niestrudzoną pracę w celu jego trwania. Wymienił wiele aktywności, podkreślając wagę zorganizowanej przez niego pielgrzymki do Watykanu w 2000 roku w związku z Jubileuszem Rodzin.

    Bożena Wanda opowiada o początkach związku, o Michale z Lasek, o „małym” Michale z Łodzi. Mówi o tworzeniu pierwszych numerów Kwartalnika. Dla nas jest to historia nie mniej istotna niż ta, którą poznawaliśmy przed południem. Bożenka, nasza obecna niestrudzona redaktor związkowej gazety, jak zwykle, prosi o pisanie tekstów, dziękuje tym, którzy ją wspierają, dostarczając materiały do kolejnych numerów.

    Obecny Kwartalnik zostanie wydany z numerem 99. Bożenka rozpoczęła redakcję od numeru 42. Łatwo więc obliczyć, że spod ręki naszej Redaktor wyszło już 57 numerów niezwykłej dla wszystkich Żółtowskich gazety. Bożenko – ogromne gratulacje i podziękowania! Sprawozdanie ze swojej pracy składają sekretarz – Ela z Kutna, podkreślając fakt, że niedawno przejęła tę funkcję od Kaliny z Torunia, która przez wiele lat pracowała niezwykle sumiennie na rzecz trwania i rozwoju naszego stowarzyszenia. Agnieszka z Wrocławia podsumowuje stan związkowej kasy, apeluje o wpłacanie składek.

    Mnie przypadło w udziale zreferowanie organizacji wycieczek zjazdowych. Tak się złożyło, że od pewnego czasu było to moje zadanie, z którego starałam się wywiązać jak najlepiej. Opowiedziałam o kolejnych zjazdach, wycieczkach, o tym, że jako członek zarządu byłam na wszystkich posiedzeniach zarządu. Odbywały się one w różnych terminach i w różnych zakątkach naszego kraju. Na zakończenie stwierdziłam, że wychowałam troje wspaniałych Żółtowskich, z których jestem bardzo dumna. Nie mniej dumna jestem z moich synowych, zięcia oraz wnucząt.

    Podsumowanie pracy zarządu należało do Prezesa Mariusza ze Sztumu. Bardzo zaskoczył mnie swoim wystąpieniem. Nie znałam tej strony naszego, zwykle poważnego, doktora. Tym razem rozbawił wszystkich żartobliwym tekstem. Przy czym ten humorystyczny ton w niczym nie uchybił powagi tego, czego wspólnie dokonaliśmy. Taki zespół to po prostu DREAM TEAM.

    Zagłosowano nad udzieleniem absolutorium ustępującemu zarządowi, następnie podawano kandydatury do nowych władz. Jednogłośnie przyjęto skład nowego zarządu, który ukonstytuował się na sobotnim zebraniu. Zarząd będzie pracował w składzie:

    • Mariusz ze Sztumu – prezes zarządu
    • Rafał z Głuchołazów – prezes honorowy, członek zarządu
    • Bożena Lipińska z Warszawy – wiceprezes zarządu, redaktor Kwartalnika
    • Bogumiła z Białej – wiceprezes zarządu
    • Elżbieta z Kutna – sekretarz
    • Agnieszka z Wrocławia – skarbnik
    • Anna Burdynowska z Grudziądza – członek zarządu
    • Kazimierz z Kutna – członek zarządu
    • Marek z Torunia – członek zarządu

    Kalina Nowacka z Torunia podjęła decyzję o zakończeniu pracy w zarządzie. Otrzymała ogromne podziękowania od Prezesa i pozostałych członków zarządu, a wyrazem uznania dla dotychczasowych dokonań Kaliny było wręczenie jej Medalu im. Michała Żółtowskiego z Lasek.

    Pełne emocji popołudnie zakończono uroczystą kolacją. Po raz kolejny mogliśmy się czuć dopieszczeni przez całą załogę hotelu „ Biały”. Kuchnia przygotowała smakowite dania, odświętnie nakryto stoły, kelnerki pracowały z uśmiechem na twarzy. Wcześniejsze obawy o brak muzyki nie spełniły się. Oprawę muzyczną przygotowali Marta i Michał z Gdańska. W tan ruszyliśmy dopiero wtedy, kiedy się już nagadaliśmy do woli. Licytacja, prowadzona jak w najlepszych domach aukcyjnych, przynosi wiele radości, ale też zadowolenia ze zdobywania kolejnych fantów, a dla związku wymierny dochód. Całości udanego wieczoru dopełniają dary przywiezione przez Basię i Krzysztofa Rumińskich z ich piekarni – cukierni, chleb z Ogończykiem oraz przepyszny, niezwykłej urody tort. Dziękujemy serdecznie po raz kolejny!

    Podczas sobotniego śniadania dało się słyszeć na temat smakowitego i ogromnego tortu dialogi w stylu:
    Ja zjadłam Bożenkę.
    Ja zjadłam Bogusię.
    A ja to zjadłam samego Prezesa!

    Oprócz wrażeń smakowych chleb oraz tort dostarczyły nam wielu emocji. Przed pokrojeniem tych niezwykłych wypieków podziwialiśmy kunszt pracy cukierniczej.

    Sobota jest dniem przeznaczonym na mszę świętą w intencji Rodu. Udajemy się do pobliskiego Witkowa. Kościół w tej niewielkiej wielkopolskiej miejscowości położony jest w samym centrum miasta, przy Starym Rynku, na niewielkim wzniesieniu. Zbudowany w połowie XIX wieku w stylu klasycystycznym. Hełm wieży tej świątyni pod wezwaniem świętego Mikołaja jest stylizowany na zwieńczenie bazyliki Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gnieźnie.

    Przed mszą udajemy się, wraz z Elą z Kutna, do zakrystii i ustalamy z księdzem, jaki będzie nasz udział w sprawowanej ofierze. Ksiądz Julian Wawrzyniak wita nas serdecznie. Wiedząc o naszym spotkaniu z okazji XXX – lecia działalności Związku, w słowie wstępnym nawiązuje do tego, że Pismo Święte mówi o tym, iż trzeba celebrować jubileusze.

    Istotnie, w Starym Testamencie w Księdze Kapłańskiej możemy przeczytać: „Będzie to wasz jubileusz – każdy z was powróci do swej własności i każdy powróci do swego rodu. Cały ten rok pięćdziesiąty będzie dla was wielkim jubileuszem – nie będziecie siać, nie będziecie żąć tego, co urośnie, nie będziecie zbierać nieobciętych winogron, bo to będzie dla was jubileusz, to będzie dla was rzecz święta …”.

    Jak co roku, staramy się włączać w sprawowanie liturgii mszy świętej, ja czytam fragment Pisma Świętego w liturgii słowa, wezwania modlitwy wiernych przygotowała Ela z Kutna, na tacę zbiera Piotr z Sandomierza. Widać, że księża kościoła w Witkowie umieją zachęcać parafian do uczestnictwa w modlitwach i mszach świętych. W jednej z bocznych kaplic zauważam kącik przygotowany dla rodziców z dziećmi – stolik, krzesełka oraz przybory do rysowania.

    Ksiądz Julian Wawrzyniak, tuż po zakończeniu mszy świętej, z serdecznym uśmiechem zaprasza nas do wspólnej fotografii przy ołtarzu głównym świątyni.

    Dokładnie naprzeciwko hotelu „ Biały”, na cypelku wrzynającym się w jezioro znajduje się kapliczka pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej. W okresie letnim, w niedziele i święta odprawiane są tam msze święte. Podczas zjazdu to niezwykle urokliwe miejsce było celem naszych spacerów, poświęconych zadumie, skupieniu oraz modlitwie.

    Cieszę się, że przez lata naszych spotkań pozawiązywały się przyjaźnie, spotykamy się często poza zjazdami – umówieni lub niespodziewanie ( tak, jak my z Kaliną i Jerzym w małej kujawskiej wsi ), że mojej córce z rodziną chce się przemierzać amerykańskie stany, aby spotkać się z dziećmi Rafała – Tomkiem, Romkiem i Anią ( odbył się nawet I Zjazd Związku Rody Żółtowskich w Ameryce).

    Uradowało mnie bardzo, że kiedy Ania z Grudziądza usłyszała o pobycie mojej córki i wnuczki w Polsce, bez chwili wahania umówiła się z nami w skansenie w Sierpcu. My miałyśmy do pokonania około 80 kilometrów. Ania, Maciek, Wojtek i Madzia pokonali blisko 300 kilometrów. Spędziliśmy bardzo miłe popołudnie, nacieszyliśmy się sobą, dzieci szybko znalazły wspólny język i niestrudzenie biegały po alejkach skansenu. Jestem pełna nadziei na to, że młodzi powrócą do naszej tradycji zjazdowej.

    To był bardzo udany Zjazd! Do zobaczenia za rok!

    Pozdrawiam serdecznie

    BOGUSIA Z BIAŁEJ

  • Zarząd Związku Rodu Żółtowskich

    Wybrany na XXX zjeździe

  • Informacja dotycząca organizacji przyszłorocznego Zjazdu

    W chwili obecnej nie jesteśmy w stanie przekazać informacji w sprawie rezerwacji ośrodka na nasze spotkanie w 2022 r. Ośrodki z którymi mieliśmy kontakt mają w interesującym nas terminie zajęte miejsca. Ponadto jak wiadomo ceny obowiązujące w obecnej chwili, w przyszłym roku nie będą aktualne. Tak więc musimy jeszcze poczekać na szczegóły, które ukażą się niezwłocznie na naszej stronie internetowej, po ustaleniu ich z usługodawcą.


    Osoby, które zalegają z wpłatami składek na Związek Rodu Żółtowskich, proszone są o wpłacenie ich na nasze konto bankowe. Numer konta bankowego zamieszczony jest na ostatniej stronie kwartalnika w stopce.


    4 września 2022 r. o godz. 12.oo odprawiona zostanie msza święta z okazji szóstej rocznicy umieszczenia w kościele pod wezwaniem św. Marcina w Mochowie tablicy, upamiętniającej rodziców gen. Edwarda Żółtowskiego oraz w intencji Rodu Żółtowskich.

  • Jubileusz

    Jubileusz

    Droga Janeczko

    Z okazji wspaniałego jubileuszu dziewięćdziesięciolecia
    przesyłamy Ci najgorętsze życzenia
    dobrego zdrowia, dużo radości,
    wspaniałych spotkań z Twoją dużą, kochającą Cię rodziną
    i długich, długich lat życia.

    Prezes Związku Rodu Żółtowskich z członkami zarządu

  • Odeszli od nas

    W dniu 23 lipca 2021 zmarł w wieku 88 lat kochany Brat, Szwagier, Wujek i Przyjaciel

    Andrzej Marek Żółtowski

    Nabożeństwo żałobne odbędzie się  4 sierpnia 2021 o godz. 11:00 w kościele pw. św. Karola Boromeusza na Starych Powązkach, po czym nastąpi odprowadzenie Zmarłego do grobu rodzinnego na cmentarz miejscowy.

    O czym zawiadamiają pogrążeni w głębokim smutku

    cioteczne rodzeństwo, bratowa, rodzina i przyjaciele

    Wyrazy współczucia rodzinie zmarłego śp. Andrzeja Marka Żółtowskiego składają Prezes Związku Rodu Żółtowskich wraz z Zarządem


    Z głębokim smutkiem i żalem zawiadamiamy,  że w dniu 22 sierpnia 2021 roku w wieku 72 lat, po dzielnej walce z chorobą, zmarła nasza ukochana Mama, Babcia i Siostra

    Maria Tumanowicz

    Wieloletnia pracownica Biura Projektów Budownictwa Komunalnego „Stolica” w pracowni Projektowania Modelowego, Miejskiego Biura Projektów WARCENT i WADECO-APAR.

    Wyjątkowo dobra, skromna i uczynna, o wielkim sercu, zawsze służąca wszystkim pomocą i wsparciem. Wielka miłośniczka prac ogrodowych, działkowiczka i zapaloa brydżystka.

    Msza żałobna pogrzebowa odbędzie się 1 września 2021 o godzinie 13:00 w kaplicy Domu Pogrzebowego na Powązkach Wojskowych. Po mszy nastąpi odprowadzenie do grobu rodzinnego (kw. A 27-6-16).

    Organizatorem uroczystości pogrzebowej jest Dom Pogrzebowy „Służew”

    Wyrazy współczucia rodzinie zmarłej śp. Marii Tumanowicz składają Prezes Związku Rodu Żółtowskich wraz z Zarządem

  • Andrzej Mieczysław – Wspomnienia

    Andrzej Mieczysław – Wspomnienia

    Dzieciństwo i dorastanie naszego ojca i dziadka przypadło na czas wojny. Podczas okupacji uczęszczał
    do wielu szkół o rożnych profilach, by w końcu ukończyć Liceum Budowlane. Konsekwentnie kontynuował
    naukę na Wydziale Inżynierii Sanitarnej Politechniki Warszawskiej łącząc ją z pracą zawodową w biurze
    projektów.

    Z jego wspomnień wiemy, że był zadowolony ze swej decyzji i wyboru zawodu w tych trudnych
    powojennych, socjalistycznych czasach. W pracy starał się być sobą, rzetelnie i sprawiedliwie kierować
    zespołem projektantów w Biurze Projektów Budownictwa Komunalnego „STOLICA”. Miał szerokie
    doświadczenie zawodowe, a pracownicy i szefowie cenili jego wiedzę. Posiadając dar logicznego i
    analitycznego myślenia potrafił ją w umiejętny sposób przekazać innym.

    W latach młodości lubił wyprawy w góry, wspólnie z rodziną i znajomymi zdobywał  szczyty Polskich
    Tatr i Beskidów. Okazją do wspólnych spotkań w gronie znajomych i kolegów z pracy, było również wspólne
    łowienie ryb i zbieranie grzybów. 

    Z pewnością wpływ na jego życie miały różne pasje: filatelistyka, numizmatyka czy zbieranie map
    topograficznych. Zainteresowaniami tymi różnił się od rówieśników. Jednak najważniejsze dla Taty zawsze było
    czytanie i pogłębianie wiedzy o naukach pomocniczych historii, geografii historycznej i kartografii.
    Po niespodziewanych problemach ze zdrowiem i zakończeniu pracy zawodowej zainteresował się
    historią swojej rodziny. Poznał wspaniałych krewnych, takich jak Zbigniew ze Skierniewic, Michał z Łodzi czy
    niezapomniany Michał z Lasek i dzięki nim zaangażował się w wielkie poszukiwania informacji o naszych
    wspólnych przodkach. Uczestniczył w rekonstrukcji Związku Rodu Żółtowskich i przez wiele lat redagował
    Kwartalnik Rodzinny.

    Razem z  Marią wiele podróżował po całej Polsce, gdzie z zaangażowaniem szukał w archiwach i
    parafiach wskazówek. Na lokalnych cmentarzach dużo fotografował i notował – a następnie w zaciszu
    domowym głęboko analizował i układał pozyskane informacje w historię poszczególnych gałęzi rodziny. Stało
    się to jego pasją na kolejne 30 lat. Pomocą w jego działalności stały się komputery i wszelkie nowinki
    techniczne – lubił poznawać zasady ich działania. Jednak przez wszystkie lata skrupulatnej pracy najważniejszy
    dla taty pozostał bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem. Kochał rozmawiać, wymieniać poglądy
    i dyskutować.

    Po takich spotkaniach podejmował się zbadania trudnych i dawno zapomnianych spraw na których
    wyjaśnieniu bardzo mu zależało. Czasami dochodzenia trwały latami, ale szukał wytrwale, jak detektyw
    ostatecznej odpowiedzi.

    Zapamiętamy Andrzeja, jako człowieka bardzo wrażliwego na słowa drugiego człowieka, wytrwałego
    rozmówcę, poszukiwacza prawdy i skrupulatnego genealoga, człowieka zaangażowanego, skupionego na
    postawionym celu.

    Był Ojcem wymagającym, dającym ważne życiowe wskazówki, ale potrafiącym zaakceptować nasze wybory i
    nasze potrzeby.

    WOJCIECH ŻÓŁTOWSKI
    syn Andrzeja

  • Uroczystość odsłonięcia tablic upamiętniających Żołnierzy Niezłomnych w Gąbinie

    Uroczystość odsłonięcia tablic upamiętniających Żołnierzy Niezłomnych w Gąbinie

    Zespół Szkół im. Stanisława Staszica w Gąbinie

    Pochodzę z małego miasteczka na Mazowszu – Gąbina. W czasie wojny prężnie działała tu AK, a po
    wojnie ROAK. 30 września 2021 r. odbyła sie uroczystość związana z odsłonięciem tablic upamiętniająca 17.
    żołnierzy więzionych i torturowanych po wojnie w komunistycznych więzieniach. Wśród nich był mój Ojciec – Józef
    Żółtowski skazany na 10 lat więzienia. Odsłonięcie tablic poprzedziła konferencja, na której między innymi młodzież
    szkolna przeprowadziła wywiad z córkami więzionych. Do wywiadu poproszono również mnie. Jako jedyna z
    wszystkich gości mogłam opowiedzieć o tamtym czasie, gdyż byłam obecna, w czasie aresztowania mojego Taty.
    Rys historyczny tamtego okresu przedstawiła pani dr Bogumiła Zalewska-Opalińska, która poświęciła wiele miejsca
    na wspomnienia o moim Tacie. Dla mnie, jedynej córki żyjącej w Polsce, a było nas pięć, ( mam jeszcze Siostrę w
    Stanach – Krystynę, która nie mogła przylecieć na tą uroczystość). Był to niezwykle ciężki dzień, dzień który
    przywołał te tragiczne i smutne dni, lata.

    Pozwolę sobie napisać treść, jaka została zamieszczona na tablicy mojego Taty śp. Józefa Żółtowskiego:

    Józef Żółtowski ps „Ziuk”/ „Szczerba ” urodzony 7 stycznia 1907 roku w Budach Korzeńskich. Jako jeden z
    nielicznych żołnierzy podziemia (ps „Ziuk”), miał rodzinę – żonę i pięć córek. W czasie wojny był dowódcą pierwszej
    drużyny w III plutonie, dowodzonym przez Wiktora Matusiaka. Posiadał magazyn broni oraz karabin maszynowy.
    Uczestniczył w wielu niebezpiecznych akcjach. Po sformowaniu Oddziału Dubielaka, Józef Żółtowski (ps „
    Szczerba”) był jego aktywnym członkiem. Aresztowany 16 listopada 1946 r. został zabrany do UB w Gostyninie, a
    stamtąd do więzienia w Płocku. Przesłuchania trwały 10 miesięcy, a proces odbył się pod koniec sierpnia 1947r.,
    został uniewinniony, ale sprawa została wznowiona i Józef Żółtowski został skazany na 10 lat. Mając w pamięci
    płockie więzienie zaczął się ukrywać. Wydany przez ormowca w noc sylwestrową 1949-1950, ponownie został
    uwięziony. 23 stycznia 1950 roku usłyszał wyrok – 6 lat więzienia. Było kolejne rozpatrywanie sprawy, uchylenie
    wyroku, jednak ostatecznie 9 października 1950 roku Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał go na 10 lat
    więzienia.
    Wrócił do domu 26 marca 1954 r. , lecz wkrótce trafił do szpitala. Zmarł 16 maja 1956 r., w wieku 49 lat.
    Pochowany na cmentarzu w Gąbinie. Pośmiertnie odznaczony Orderem Męczeństwa i Zwycięstwa dla
    Represjonowanych od 1939 do 1989 r. za Walkę o Polskę Wolną i Sprawiedliwą.
    Antoni Stańczak w liście do córki Józefa Żóltowskiego ocenia jego osobę: ” (…) Ojciec Pani, zachował się godnie
    jak prawdziwy Polak – patriota. Zdał wielki, najtrudniejszy egzamin. Pozostał wierny przysiędze żołnierskiej i
    akowskiej do końca swego niezłomnego, tragicznego życia. To był prawdziwy bohater. Zasłużył sobie na
    najwyższe uznanie, szacunek i cześć”.

    KALINA NOWACKA z d. Żółtowska

    P.S.
    Pseudonim „Ziuk” Ojciec nosił w czasie okupacji, gdy należał do AK, „Szczerba” to pseudonim z ROAKu.

  • Chwilę przed rozstaniem

    Moje ostatnie spotkanie z Władkiem.

    20 października ubiegłego roku, kiedy odwiedziłam Władka, minęły dwa tygodnie po operacji, na którą
    czekał dość długo. Dzień wcześniej, dostałam jak każdego dnia, powitalną kawę na messengerze i wtedy nie
    podziękowałam, a napisałam: „Dobra, dobra Władek, ale ja już nie chcę wirtualnych kaw, tylko poproszę dobrą
    kawę w ładnej filiżance”. Władek wiedział, że lubię dobrą kawę w ładnej filiżance, była to też okazja do
    opowiadania o ich pochodzeniu). Odpisał, że zaprasza od 10.00 do 24.00. Pojechałam w odwiedziny następnego
    dnia po Jego operacji nóg. Zaskoczenie moje było ogromne, gdy zobaczyłam jak dobrze chodzi bez kuli.
    Powiedziałam: „Władek, Ty teraz zasuwasz, a nie chodzisz”. Stanął i pochwalił się, że teraz nic go nie boli, że
    czuje się jak Młody Bóg. Potem w rozmowie z Jurkiem, który był kilka dni wcześniej u Władka, dowiedziałam się o
    Jego planach wyjazdu z Maćkiem do Jeleniej Góry, a następnie do Kielc.

    Ogromny szok. 26 października telefon od Rafała: „Kalina, Władek nie żyje!”. Spytałam: „Nasz Władek?”. Nie
    mogliśmy z Jurkiem pogodzić się z tak szokującą informacją.

    Teraz każdego dnia rozmawiamy i wspominamy o naszych spotkaniach. Władek był częstym gościem u
    nas. Wyciągaliśmy go z domu, żeby pospacerować, porozmawiać, czy po prostu pobyć razem. Oboje wiemy co
    znaczy samotność. Obaj Panowie to wojskowi. Z ciekawością wysłuchiwałam ich wspomnień, czasem nie
    dopuszczana do głosu. Ponadto chętnie robiliśmy wspólne wycieczki. Najczęściej do Ciechocinka. Nawet latem,
    gdy obaj chodzili z kulami, (Jurek- mój Mąż, miał złamana nogę, Władek poruszał się już o kuli) potrafiliśmy
    pojechać do Ciechocinka na kawę i lody.

    Władek i Jurek w Ciechocinku
    Władek i Jurek w Ciechocinku

    Okazało się, że ta moja wizyta była wizytą pożegnalną. Władek pozostanie w mojej i Jurka pamięci na
    zawsze. To był prawdziwy PRZYJACIEL, mógł zawsze na nas liczyć, a my na Niego.

    Przytoczę kilka ciepłych słów o Władku, jakie przeczytałam z maila nadesłanego na adres naszego
    Związku przez pana Ryszarda, kolegi z lat szkolnych Władka.

    Z Władkiem byliśmy uczniami w Liceum Mikołaja Kopernika w latach 1963-1967 klasa 11b ( Wychowawczyni Pani
    Prof. Lajborek) i tylko o tym okresie mogę w kilku słowach potwierdzić to, co powiedziałem Pani telefonicznie. W
    okresie 53. lat od matury miałem z Nim jedynie kontakt na spotkaniu klasowym (28 lat temu), które odbyło się w
    moim domu, podczas którego dowiedzieliśmy się, że mieszka w Kielcach, że jest wojskowym, że obronił doktorat i
    tylko tyle.
    Dzięki Pani i stronie www.zoltowscy.pl poznałem Jego zainteresowania i okoliczności dwunastoletniego pobytu w
    Toruniu. Grób Rodziny Żółtowskich jest mi znany od lat, gdyż znajduje się o kilkadziesiąt metrów od grobu moich
    Rodziców i stąd zobaczyłem, że Włodek (tak żeśmy się do Niego w klasie zwracali) nie żyje. ….. Władek był bardzo
    koleżeński, życzliwy, spontaniczny, nie konfliktowy, wysoce uzdolniony matematycznie, zamiłowany i
    zafascynowany sportem, szczególnie koszykówką, taki młody, radosny, otwarty, naturalny, nie zmanierowany
    chłopak z dobrej Rodziny. ….”
    Czy mogę coś więcej dodać jeszcze od siebie, tak, był dobrym tancerzem i lubił „wpuszczać mnie w maliny”, a
    w nalewkach prześcigaliśmy się.

    Władku, brakuje nam spotkań z Tobą.

    KALINA NOWACKA z domu Żółtowska z Torunia

  • Wystąpienie Rafała Żółtowskiego z okazji XXX-lecia Związku Rodu Żółtowskich

    Jak wiemy, po roku 1945 wielkopolski Związek Rodu Żółtowskich nie mógł istnieć ze względów
    politycznych jak i ustrojowych. W 1992 roku, garstka ludzi o nazwisku Żółtowscy postanowiła spotkać się i
    rozważyć utworzenie nowego Związku Rodu Żółtowskich. Rozpoczęto przygotowania i dyskutowano o formie
    Związku.

    Jak ogromną pracę musieli wykonać Ci uparci i wytrwali pasjonaci, aby wyszukać i zaprosić nowo poznanych
    „Kuzynów” z całej Polski.

    Miejscem pierwszego spotkania zaproszonych Żółtowskich były Skierniewice i dom Natalii i Zbigniewa.
    Pojawiło się mnóstwo osób, a obszerny salon w ich domu z trudem pomieścił zgromadzone osoby. Wcześnie
    odprawiona została Msza św. za Rodzinę w małym kościółku w Skierniewicach.

    Tą garstką inicjatorów – twórców Związku byli: Zbigniew i Natalia, Wacław i Ela z synem Michałem, Andrzej
    Ludwik, Bożena Wanda, Michał z Lasek i inni, których z braku pamięci pominąłem.

    Związek został zarejestrowany zgodnie z prawem. Członkami ówczesnego Związku mogli być jedynie
    mężczyźni. Pełnoprawnymi członkiniami naszego nowopowołanego Związku mogą być także kobiety, noszące
    nazwisko Żółtowska – rodowe lub po mężu. Tak – udało się!, zwłaszcza Zbigniewowi, który był głównym
    inicjatorem, koordynatorem i założycielem tej organizacji. Wśród nas siedzących obecnie na sali są założyciele
    tego związku, inni odeszli z przyczyn ludzkich i od nich niezależnych.

    Do tego wystąpienia zostałem zaproszony przez Prezesa Mariusza. Pragnę powiedzieć, że nie ja przyczyniłem
    się do naszego trzydziestolecia i istnienia tej organizacji. To Wy wszyscy tu siedzący i Ci nieobecni członkowie
    tworzyli historię naszego Związku. On nie powstał tak sobie, on istnieje z chęci i dobroci nas wszystkich. To, że
    przetrwał XXX lat, to Wasza zasługa, Wasz sukces. I chwała należy się Wam.

    Wielu naszych bliskich spoczywa na cmentarzach całej Polski i na obczyźnie.. Niemożliwym jest ich
    wszystkich wymieniać , ale w naszych sercach są dalej z nami. Przekazy filmowe, zdjęcia rodzinne, publikacje, a
    zwłaszcza nasz Kwartalnik, są dokumentami dzięki którym pozostanie pamięć o Nas wszystkich. Kwartalnik
    tworzymy właśnie My, pisząc o naszych przodkach i o nas w czasach współczesnych. Publikacje książkowe,
    reportaże, wspomnienia, osiągnięcia rodzinne i zawodowe. To radio, telewizja, prasa lokalna i krajowa, to
    prelekcje, wystąpienia lokalnych sympatyków pasjonatów i historyków sprawiały, by to wszystko było
    prawdziwe, obiektywne i spełniało nasze oczekiwania. Mówię tu, nie tylko o Kwartalnikach, ale także o
    bibliotekach, wydziałach historycznych uniwersytetów i prywatnych osobach, które piszą do nas o
    poszukiwaniach rodzinnych powiązań i gałęzi. Do zabrania głosu na naszym spotkaniu, zaproszonych zostało
    jeszcze kilka osób. Bogusia z Płocka, opowiadała o naszych wycieczkach, które sprawiały nam wiele radości, a
    było ich wiele.

    Bożenę Wandę o początkach naszej organizacji i o zaszczytnym obowiązku, którego była wykonawcą, czyli
    prowadzenia działalności w Związku oraz utworzenia Kwartalnika, który funkcjonuje do dzisiaj.

    Elżbietę z Kutna o codziennej pracy sekretarza, którą przejęła od Kaliny. Praca sekretarza jest trudna, bo
    wymaga szczególnej uwagi we wszelkich sprawach, które do nas wpływają. Jarka, o jego pracy na rzecz druku i
    wysyłki Kwartalników. Bożenę o przedstawienie aktualnej pozycji Kwartalnika, jej pracy dla dobra i ciągłości
    istnienia naszego pisma.

    W tym uroczystym dniu obchodów trzydziestolecia, wszystkim Wam składam serdeczne
    podziękowanie za przynależność i uczestnictwo, za wkład i pracę dla dobra nas wszystkich, za udane
    spotkania, za poszerzanie więzi rodzinnych, za miłą i serdeczną atmosferę.

    Podziękowanie kieruję także do sympatyków, przyjaciół i darczyńców Naszego Związku.

  • Hymn Rodu Żółtowskich

    Marek z Poznania, autor hymnu rodzinnego, opublikowanego w n. 11-12 z 1996 roku, proponuje, po przemyśleniach, dodać dwie nowe zwrotki. Przedstawiamy je poniżej.

    Przodkowie nasi w Ziemi Płockiej żyli,
    Tutaj powstała Żółtowskich historia,
    Książę Ziemowit wieś Żółtowo nadał,
    Za wierność Polsce – herb Ogończyk dostał.
    Tak się zaczęły rodu tego dzieje,
    Obrona Polski, Wolności i Wiary.
    Dni pełne pracy mierzone wiekami,
    Mądrością przodków wciąż owocowały.
    Dziś w całej Polsce Żółtowskich jest wielu,
    Choć czasy inne – cnoty pozostały,
    Bo w sercach naszych – „Bóg – Honor – Ojczyzna”
    Na zawsze będą klejnotem wspaniałym.

    Tu kończy się stary tekst, następuje dalszy, nowy:

    A kiedy w życiu przyjdą trudne chwile
    I przeciwnościom stawić trzeba czoła,
    Nie spuszczaj głowy – boś z Żółtowskich rodu!
    Bądź zawsze wierny, gdy Ojczyzna woła!
    Z nadzieją w przyszłość spoglądajmy śmiało.
    „Ogończyk” drogę godną nam wskazuje –
    Więc – jak przodkowie – dla Rodziny chwały –
    Uczyńmy wszystko, co serce dyktuje!