Ciepła nam trzeba, miłości nam trzeba

Wigilia. Narodowe dzieje sprawiły, że wpisała się w polską tradycję jako wieczór prawdziwego zbliżenia, wzajemnego opuszczenia win, lekcja miłości, najbardziej uroczyste i rodzinne święto w roku, czas zadumy i refleksji.

Ileż w naszej historii było wieczorów wigilijnych strasznych, bolesnych, pełnych trwogi. Ale zawsze w tym dniu ludzie garnęli się do siebie, aby z pierwszą gwiazdką zasiąść do kolacji. I zawsze musiała być choinka, i zawsze musiał być opłatek, i zawsze śpiewano kolędy.

„Troszeczkę śniegu Panie nam tu posyp,
niech się zaczyna świąteczna symfonia (?)
i gwiazdkę jasną daj nam z Twego nieba,
niech się na czubku choinki kolebie.
Ciepła nam trzeba, miłości nam trzeba,
Trzeba nam siebie”.
(Janusz Kwiek: „Nasza kolęda”)

Jeśli już raz – w czasach dzieciństwa – kolęda zapadnie w duszę Polaka, jest z nim wszędzie, odrywa go od nędzy i codziennej szarości, na obczyźnie daje wrażenie Ojczyzny.

Przez wieki towarzyszyła Polakom, szła z nimi na Sybir i do obozów koncentracyjnych.

Do iluż to krajów polskie kobiety wysyłały paczki, wkładając do nich opłatek i kawałek świerkowej gałązki. I z wielu miejsc nadchodziły do Polski w ten wieczór wigilijny szopki z kory, źdźbeł słomy i waty, z białą kartką symbolizującą opłatek.

Bo Wigilia to święto osobliwe. Według starych wierzeń to czas czarów, dziwów, niesamowitych zjawisk i nadprzyrodzonych mocy. Wieczór to radosny i straszny zarazem. To wieczór, w którym nie ma rzeczy niemożliwych. Ptaki rozmawiają ludzkim głosem; mówi także bydło domowe; pszczoły w ulach budzą się z zimowego snu.

Niewiele dzisiaj zachowało się z prastarych wierzeń i obyczajów wigilijnych. Rzadko kto je teraz na Wigilię, np. kisiel owsiany, brakuje też na naszych stołach dwunastu rybnych dań. Nie myjemy się w misce, dotykając srebrnych lub złotych monet, żeby być silnym jak ten kruszec i żeby się „pieniądze nas trzymały”. Nie smarujemy zębów czosnkiem, wierząc, że przez cały rok nie będą bolały. Ale przynajmniej zjedzmy trochę orzechów i schowajmy łuskę wigilijnego karpia do portmonetki ? a nuż…!

I podtrzymujmy wielowiekową tradycję postnej wieczerzy wigilijnej, przyrządzonej ze wszystkich głównych płodów ziemi, jako że największą potrzebą ludzką jest kontynuowanie tradycji.

Nie mam nic przeciwko nowoczesności, byle tylko była mocno zakorzeniona w tradycji. Ubierzmy więc w ten wieczór choinkę, zapalmy świeczki, przykryjmy stół śnieżnym obrusem, wybaczmy nieprzyjaciołom, bądźmy sercem i myślą z bliskimi. Pomimo zmęczenia bądźmy dla siebie w tym dniu mili i uśmiechnięci. Złóżmy sobie życzenia szczęścia i pomyślności, a po kolacji zamiast oglądania telewizji zaśpiewajmy wspólnie kolędy.

Ja zaś składam życzenia po staropolsku: „Na szczęście, na zdrowie, na to Boże Narodzenie, żeby się Wam darzyło w komorze i wszędzie, daj Boże! Żebyście w kieszonce sto tysiączków mieli, byście byli jako w niebie Janieli”.

Bożena Lipińska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *