Z rozmowy telefonicznej z Bożeną Lipińską, dowiedziałem się, że Jej intencją byłoby stworzenie cyklu artykułów w kwartalniku dotyczących naszych matek. Matki nasze, to osoby, które nie rodziły się jako Żółtowskie, ale w wyniku zmiany stanu cywilnego stały się Żółtowskimi i rodziły Żółtowskich. Matki, to WIELKA HISTORIA, historia naszej rodziny. To one wniosły do naszego rodu własne wartości kulturowe, tradycję i światopogląd często wyniesiony z rodzinnego domu. To one kształtowały nasze charaktery, zwyczaje i kulturę osobistą. Dzięki innym rodzinom, czy rodom, Żółtowscy rozwijali się w potężny Ród, który dał nam tysiącletnie istnienie i zawsze w tym dobrym znaczeniu.
Kiedyś, a było to chyba w Chomiąży Szlacheckiej, ówczesny prezes naszego związku Andrzej Ludwik, z mównicy ołtarza zamiast księżowskiej homilii opowiadał o naszych matkach i o szacunku dla nich. Uznałem ten fakt za wybitnie trafiony i potrzebny. Bo Ród Żółtowskich nie wyrósł z Żółtowskich w całości. Dużą rolę w wychowaniu miały inne rody, z których wywodziły się ich matki. To kazanie Ludwika było niezwykle udane i zapamiętane. Dlatego, kiedy Bożena wystąpiła z inicjatywą stworzenia cyklu wydawniczego pod nazwą „Nasze Matki”, uradowałem się, uważając, że jest to głęboko przemyślane przedsięwzięcie i godne, by tego dokonać.
Chciałbym zaprosić wszystkich Żółtowskich, do opisania dziejów życia ich matek. Sam na początek spróbuję opisać dzieje mojej matki, by dać początek tej arcyciekawej sesji biograficznej pt. „Nasze Matki”.