ZRŻ Kw 69 – Ciąg dalszy listów Marcelego i Jana Żółtowskich

Kochany Dziadziu.

Piszę do niego znowu żeby mu donieść jeszcze dokładniej jak się odbyło to o czem mu już w przeszłym liście pisałem. – Już prawie przez dwa miesiące byłem kandydatem, kiedy kilka dni przed nowym rokiem zawołał mnie ojciec Hofer i powiedział mi że, już nie chce mi kazać dłużej czekać i że szóstego zostanę sodalem; szóstego też w kaplicy congregacyjnej został ten akt spełniony i ja i jeszcze jeden inny z czwartej klasy mogliśmy już rodale communicować.

Każdy z nas dostał medal srebrny który się nosi /naturalnie tylko podczas zbiorów congregacyi to jest co czwartek/ na niebieskiej jedwabnej wstążce, dostaliśmy także dyplom który każe oprawić i proszę Dziadzię żeby był tak dobry

Pozwolić mi na rachunek ramy kazać zapisać, zwłaszcza że już nie mam ani grosza, bo jak miałem 4 Reńskie to dałem jeden na składkę na biedne dzieci a te trzy inne dałem congregacyi bo każden wstępujący ofiarę zrobić musi. Mówiłem że miałem 4 reńskie ale jeden miałem już przedtem a na początku miesiąca 3 dostałem. O kasztanach na podwieczorek też ani słychu nie ma aż dotąd nie dziwiłem się temu bośmy z Chołoniowa dostawali, ale dziś już nie było nic z Chołoniowa ale i kasztanów nie było.

Całuję kochanemu Dziadzi rączki najprzywiązańszy wnuk

Jaś Żółtowski

8.I.1885 Kalksburg


Kochany mój Jasiu,

Pojmuję że się bardzo cieszysz, iż zostałeś sodalistą bo jak nas nasamprzód wiara a potem doświadczenie uczy, opieka Matki Przenajświętszej jest najważniejsza w niebie i najskuteczniejsza na ziemi. Ale pamiętaj mój drogi, że jak każdy zaszczyt tak i ten wielkie obowiązki za sobą pociąga. Gdyż jak o tem zapominamy wszelkie spotykające nas pomyślności zawsze się wkońcu na naszą szkodę i hańbę obracają. Postaraj się więc tak w naukach jak i całem Twojem postępowaniem zasługiwać na ciągłą opiekę Tej, którą w Twem sieroctwie bardziej jeszcze niż kto inny za najmiłościwszą matkę i opiekunkę w całem życiu mieć sobie powinieneś.

W Małoszowie pięć dni bawiłem. Ciocia przed moim przyjazdem była……….. Wujcio nawet tak że kilka dni przeleżeć musiał. W czasie mego pobytu nie mógł się reumatyzmu w prawem ręku pozbyć, myślę że będę w tym tygodniu korzystać z tej pięknej pogody żeby się przenieść do Krakowa, gdzie Wujcio ma się elektryzować i brać kąpiele. Dowiedziałem się o dwóch dość szczególnych wypadkach.

W Jarogniewicach bekas stłukłszy szyby wpadł do kawiarni naturalnie do kuchni gdzie go schwytano i oddano a tegoż samego dnia na stryja Stefana objeżdżającego las bryczką tak nagle wpadły dwie przez jakiegoś psa spłoszone sarny, iż jedna z nich dostawszy się pod koła nogi połamała i tegoż samego co bekas doznała losu.

Gdyby jak ten list odbierzesz nic u Was jeszcze o kasztanach nie było słychać, idź do braciszka, który się podwieczorkami trudni, i powiedz mu iż ja o to ojca rektora prosiłem żebyście na mój koszt zawsze kasztany lub jabłka do bułki dostawali i że mi to przyrzeczonem zostało. Poproś więc tylko grzecznie bardzo żeby się chciał zapytać kiedy tego dodatku spodziewać się możecie. W przyszłym liście donieś mi czy w czasie mszy św. na chór dochodzisz, abyś w kościele klęczeć nie potrzebował, kiedy Ci to zawsze mdłości sprowadza.

Powróciwszy tutaj zastałem przesłane mi dla Was świadectwa – ucieszyłem się bardzo że macie obadwaj …………. A w pilności …………… Ale czemuż właściwie i wgreckiem macie tylko ……….. Proszę Was bardzo aby w przyszłym świadectwie było w tych przedmiotach jeżeli już nie …………albo …………to przynajmniej …………, bo języki starożytne są podstawą naukowego wykształcenia i wszędzie Wam zawsze jaknajpotrzebnieszemi będą. W obawie abyście zaś tego nie zapomnieli raz jeszcze przypominam abyście obadwaj w tym tygodniu do Chołoniowa napisali dziękując za okazaną Wam przez przysłanie łakoci pamięć nie zapomnieli także o powinszowankach dla Buni Dziadunia i obydwóch Wujciów przyczep i o cioci Xawerowej pamiętać wypada.

Boskiej Was obydwóch oddając Opatrzności we wszystkiem tak w całem życiu jak i w tym nowym roku którym pierwszy raz do Was się odzywam ściskam Was jaknajserdeczniej

najprzywiązańszy dziadzia
M. Ż.

Czacz 12/I.85


Kochany Dziadziu

Spodziewam się że będę mógł znowu na zapusty być u Dziadzi w Wiedniu ale żeby to stać się mogło piszę teraz do Dziadzi donosząc mu to; dzień zdaje mi się jeszcze wyznaczony nie jest i zdaje mi się że Dziadzio najlepiej zrobi jak tu o to napisze zresztą który z nas mógłby Dziadzi o tem napisać ale nie wiem czy by list nie przyszedł za późno. – Do żeczy o które Izio już w liście swoim prosił żeby Dziadzio był tak dobry jeśli sam przyjedzie a zresztą jeśli nie to przysłać dorzucam jeszcze dla Izia książkę francuską pod tytułem „Les recreations scientifques”, a dla mnie album z markami pocztowemi, Waluś pewnie będzie wiedział gdzie jest.

Przypomniało i się dopiero teraz że Dziadzio mi się pytał czy na chór chodzę żeby klęczeć nie potrzebować, chodzę zawsze i bardzo z tego jestem zadowolony bo tam wiele spokojniej i lepiej niż na dole. To także chciałbym Dziadzi donieść Ojciec Schleicher którego Dziadzio sobie pewno będzie przypominał bo to on nas po domu oprowadzał nadzwyczaj jest dla nas dobry / bo on teraz jest naszym prefektem/ tak że najprzód na początku roku za Papę i Mamę a potem jeszcze i rocznicę śmierci Mamy za nią a jutro za Papę mszę św. odprawi.

Całuję Dziadzi rączki jego naprzywiązańszy wnuk

Jaś Żółtowski

18/I.85


Kochany Dziadziu

Prawie najważniejszą rzecz o którą się chciałem Dziadzi spytać w ostatnim moim liście zapomniałem, poprosiłem więc teraz podczas „etudy” Ojca Schleichera żeby mi pozwolił do Dziadzi napisać. Do konnej jazdy do się tyczy, a to jest czy by który z nas nie mógł pójść /naturalnie jeżeli Dziadzio nie ma nic przeciwko temu co niech Dziadzio będzie tak dobry nam donieść/ do Ojca Rektora i spytać go się czy możemy zacząć brać lekcye konnej jazdy od początku przyszłego półrocza, to jest od połowy prawie miesiąca lutego, a nie od Wielkiej Nocy. Dużo innych by wtedy z nami zaczęło, a jeżeli byśmy zaczęli jeździć od Wielkiej Nocy to już też wiele mniej przyjemności jeździć jak tak gorąco, w lecie.

Mrozy mamy tu bardzo silne dziś w nocy było 180 Reaumura niżej zera a na przyszłą noc zanosi się jeszcze na znacznie silniejszy mróz.

Całuję kochanemu Dziadzi rączki, zostając jego najprzywiązańszym wnukiem

Jaś Żółtowski

19.I.1885. Kalksburg

Niech Dziadzio proszę będzie tak dobry, dokładny nasz adres po niemiecku Marysi posłać bo chociaż ona nie umi ani słowa po niemiecku to mąż jej umieć musi bo służył w wojsku, i zresztą jako włodarz.


Kochany Dziadziu

Piszę do niego tylko z powodu jednej rzeczy która by nam a może i Dziadzi przyjemną była, to jest że na zapusty /podług listu Dziadzi zrozumieliśmy że Dziadzio przyjedzie/ czyby Dziadzio nie mógł o dwa lub trzy dni przyjazd swój przyspieszyć i być tu na sztukach granych przez samych uczniów tutejszych w Sali teatralnej. Izio także prosi żeby jeszcze Dziadzio przywiózł z sobą książkę do nabożeństwa Kamockiej a i moją zarazem prosiłbym przywieźć.

Całuję Dziadzi rączki najprzywiązańszy wnuk

Jaś Żółtowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *